Aborcja w Trybunale

GN 44/2017

publikacja 02.11.2017 00:00

O szansach na uznanie niekonstytucyjności prawa zezwalającego na aborcję eugeniczną i postawie PiS w sprawie ochrony życia mówi poseł tego ugrupowania Bartłomiej Wróblewski.

Aborcja w Trybunale Leszek Szymański /PAP

Bogumił Łoziński: Złożył Pan 27 października w Trybunale Konstytucyjnym wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją ustawy regulującej kwestie aborcji. Jaki jest cel tego wniosku?

Bartłomiej Wróblewski: Chodzi tylko o jedną rzecz, o sprawdzenie, czy obowiązujący przepis pozwalający na aborcję z powodu podejrzenia choroby dziecka jest zgodny z konstytucją. W szczególności z jej trzema artykułami: poszanowaniem godności człowieka, prawem do życia i zasadą równości.

Jakiego wyroku Pan oczekuje?

We wniosku formułuję zarzut, że przepis zezwalający na aborcję eugeniczną jest niezgodny z konstytucją i w związku z tym powinien zostać uchylony. Mam nadzieję, że Trybunał zgodzi się z tym stanowiskiem. To paradoks, że choć po 1997 r. podejmowanych było wiele inicjatyw dotyczących poszerzenia ochrony życia, nie zrobiono tego, co według mnie jest najbardziej podstawowe. W 1997 r. Trybunał Konstytucyjny jednoznacznie stwierdził, że przepis pozwalający na aborcję z przyczyn społecznych jest niezgodny z ustawą zasadniczą, ale zaznaczył, że nie wypowiada się na temat innych przesłanek, bo tylko o to był pytany. Później potwierdzał to także ówczesny prezes Trybunału prof. Andrzej Zoll. Trzeba było więc zapytać Trybunał również o aborcję eugeniczną.

Tyle że w 1997 r. Trybunał badał zgodność przepisów z tzw. małą konstytucją, a nie obowiązującą obecnie.

To nie ma decydującego znaczenia. Wówczas Trybunał powołał się na art. 1 ówczesnej konstytucji, który mówił, że Rzeczpospolita jest demokratycznym państwem prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej [obecnie art. 2 konstytucji z 1997 r. – przypis red.]. Uznał, że państwo prawne to takie, w którym obowiązują podstawowe prawa człowieka, a w szczególności prawo do życia. W świetle obecnej konstytucji wszystkie argumenty tylko ulegają wzmocnieniu. Znajduje się w niej zapis o godności człowieka, jego prawie do życia, więc argumenty za życiem są silniejsze niż wtedy, gdy Trybunał orzekał w sprawie przesłanki społecznej.

Jakie skutki prawne wywołałoby orzeczenie Trybunału o niezgodności aborcji eugenicznej z ustawą zasadniczą?

Jeśli Trybunał wyda analogiczne orzeczenie do tego z 1997 r. i ogłosi, że przepis dopuszczający aborcję chorych dzieci jest niekonstytucyjny, to po publikacji orzeczenia utraci on moc obowiązującą. Teoretycznie TK może wydać też inny wyrok, że aborcja eugeniczna jest częściowo niekonstytucyjna, może wyznaczyć okres przejściowy i dać czas parlamentowi na zmianę regulacji, wreszcie może orzec, że jest ona zgodna z ustawą zasadniczą.

Po stwierdzeniu niekonstytucyjności przesłanki eugenicznej światopoglądowa lewica nie mogłaby składać projektów przewidujących takie rozwiązanie?

Na pewno byłoby niezgodne z konstytucją, gdyby parlament przyjął regulację, która wcześniej została uznana przez Trybunał za niekonstytucyjną. Dlatego po takim wyroku w gruncie rzeczy jedyną drogą do zmiany byłaby nowelizacja samej konstytucji i wprowadzenie przepisu legalizującego taką praktykę.

Dlaczego Pana wniosek dotyczy tylko przesłanki eugenicznej, a pomija przepis dopuszczający aborcję dziecka, które zostało poczęte w wyniku czynu zabronionego? W obu przypadkach argumentacja o niezgodności z konstytucją jest taka sama.

Dyskusja, która trwa od zeszłego roku, koncentruje się na aborcji eugenicznej, bo z tego powodu w zdecydowanej większości są zabijane w Polsce dzieci przed urodzeniem. Według dostępnych danych dotyczy to ponad 90 procent tzw. legalnych aborcji. W mojej ocenie w tym momencie wniosek dotyczący tej przesłanki ma realne szanse na pozytywne rozpatrzenie.

Skoro sprawa wydaje się tak oczywista, dlaczego przez 20 lat nikt nie złożył do Trybunału takiego wniosku jak Pan?

Myślę, że jest kilka przyczyn: brak wiedzy, konkurencja polityczna oraz spory w obozie obrońców życia. Po pierwsze znaczna część osób, które mają tytuł, aby taki wniosek sformułować, nie do końca rozumie, jak działa Trybunał i nie zna jego orzecznictwa. Dodatkowo samo przygotowanie wniosku też stwarza trudności, zapewne większe niż przygotowanie projektu ustawy. Inną przyczyną jest fakt, że w kwestii obrony życia od wielu lat widoczna jest rywalizacja między różnymi ośrodkami politycznymi. Na przykład w latach 2006–2007 było kilka konkurencyjnych projektów dotyczących wzmocnienia ochrony życia w konstytucji i w ustawie. W jednych chodziło o sprawę ochrony życia, w innych – można było mieć wrażenie – był to element pozycjonowania się na scenie politycznej. W ostatnich latach dodatkowym elementem jest rywalizacja w środowisku obrońców życia. Obok „starych” organizacji skupionych w Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia pojawiły się nowe, sięgające po inne, często nowocześniejsze metody, np. wyraziste akcje medialne czy składanie obywatelskich projektów antyaborcyjnych. Czasami brakuje współdziałania. Tak wiec konkurencja polityczna i środowiskowa po naszej stronie sprawia, że utrudniony jest spokojny rzeczowy namysł nad tym, jakie skuteczne działania powinny być podejmowane. Dotyczy to zresztą nie tylko kwestii obrony życia, ale i innych kwestii bioetycznych czy tożsamościowych.

Wśród tych przyczyn nie wspomniał Pan o postawie Prawa i Sprawiedliwości, które stosuje w tej sprawie obstrukcję albo wprost głosuje przeciwko zmianom, jak w przypadku projektu Ordo Iuris jesienią ubiegłego roku.

Moje poglądy w tej kwestii są stałe. Uważam, że ochrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci jest jedną z najważniejszych podstaw porządku prawnego. Angażowałem się w tę sprawę, nim zostałem posłem. Zasiadam w Sejmie po raz pierwszy i od początku kadencji staram się zabiegać o ochronę życia. Zdecydowana większość koleżanek i kolegów z PiS ma, myślę, podobne zdanie. Ordo Iuris jest nową jakością wśród organizacji obrońców życia, charakteryzuje się ideowością i prawniczym profesjonalizmem. Jednak co do projektu odrzuconego jesienią, to już na etapie jego przygotowywania starałem się przekonywać twórców, że czasami mniej znaczy więcej. Zapis o karalności kobiet wywołał poruszenie społeczne, w tym tzw. czarne marsze, co doprowadziło do zakończenia prac nad tamtą propozycją. Choć byłem za ich kontynuacją, rozumiem racje, które przeważyły. Odrzucenie tamtego projektu nie kończyło jednak zabiegów o ochronę życia. Przeanalizowałem istniejące możliwości prawne i po konsultacjach w różnych środowiskach doszedłem do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem jest wniosek do Trybunału. Inna rzecz – o czym już mówiliśmy – że niezłożenie tego wniosku przez ostatnie 20 lat było z konstytucyjnego punktu widzenia istotnym zaniedbaniem.

Zachowanie PiS-u w stosunku do projektu Ordo Iuris podważyło zaufanie katolickiej opinii do tej partii w kwestiach moralnych. Niektórzy podejrzewają nawet, że inicjatywa skierowania ustawy aborcyjnej do Trybunału ma na celu zablokowanie zmian, gdyż TK może latami nie rozpatrywać wniosku.

Nie wyznaczam terminów rozpraw Trybunału. Jednak wydaje mi się, że sprawa jest na tyle ważna, że TK nie będzie w jakiś nieracjonalny sposób jej przeciągał. W latach 1996–97 trwało to niecałe pół roku. Uważam, że wniosek także teraz powinien zostać rozpatrzony możliwie szybko, co nie znaczy, że ekspresowo, a ze względu na wagę problemu – w pełnym składzie. Zarzuty, że PiS nie jest dostatecznie zasadniczy w sprawach ideowych, formułowane są od dawna, w każdym razie od dyskusji aborcyjnych w latach 2006–07. W tle pojawia się teza, że kroczy śladami zachodnioeuropejskich chadecji, które stopniowo porzucały chrześcijańskie i inne wartości i stały się pragmatycznymi partiami władzy. Wiem, że znaczna większość członków PiS chce wzmocnienia ochrony życia. Dla wielu z nas to być może najważniejsze zadanie w tej kadencji. Co do samego wniosku, podpisało się pod nim ponad 100 posłów z kilku środowisk politycznych.

Z jakich?

Oczywiście z PiS, Klubu Kukiz’15, koła Wolni i Solidarni oraz posłowie niezrzeszeni. Zależało mi na różnorodnym poparciu, ponieważ ochrona życia jest ze swej istoty czymś niepartykularnym, ponadpartyjnym. Dlatego też rozmawiałem z niektórymi posłami pozostałych klubów opozycyjnych, ale choć w każdym są osoby szczerze przeciwne aborcji eugenicznej, to z przyczyn politycznych pod wnioskiem nie zdecydowały się podpisać. Chciałbym, aby w przyszłości było inaczej, aby politycy z różnych opcji – gdy dojdzie do dyskusji o charakterze zasadniczym, cywilizacyjnym – umieli schować na bok to, co antagonizuje w codziennej polityce, i mówili jednym głosem.

A Jarosław Kaczyński poparł ten wniosek?

Jarosław Kaczyński jest przeciwko aborcji eugenicznej. Od jesieni zeszłego roku wypowiadał się kilkakrotnie w tej sprawie. Ostatnio, jeśli dobrze pamiętam, w kwietniu w wywiadzie dla państwa tygodnika wskazał, że sprawa może być rozwiązana na płaszczyźnie prawnej, ale nie ustawą. Już wówczas – jak wspomniałem – pracowałem nad wnioskiem. Prezes Kaczyński znał moje stanowisko, wiedział o pracy, a także, myślę, życzliwie się do tego odnosi.

Trwają podpisy pod obywatelskim projektem przewidującym likwidację przesłanki eugenicznej. Gdyby TK wydał orzeczenie, że przepisy dopuszczające aborcję eugeniczną są niekonstytucyjne, Sejm nie musiałby tego projektu rozpatrywać?

Dobrze, że środowiska pro life przygotowały projekt obywatelski. Obie inicjatywy się wspierają i wzmacniają. Jeśli jednak wcześniej TK wyda orzeczenie w tej sprawie, prace parlamentarne staną się bezprzedmiotowe, gdyż oba projekty są w istocie tożsame. Przepisy pozwalające na zabijanie poczętych dzieci z powodu podejrzenia choroby nie będą już obowiązywały. Może być jednak inaczej. Dlatego trzeba dołożyć wszelkich starań, aby podpisów było jak najwięcej.

Zabijanie chorych dzieci jest niezgodne z moim poczuciem człowieczeństwa. Uważam jednak, że choć najważniejsza jest ochrona życia, a w tym wypadku także walka z dyskryminacją chorych dzieci, nie możemy zapominać ani o kobietach, ani o rodzinach, które dzieci takie przyjmują i wychowują. Dlatego tak ważne było przyjęcie przez Sejm projektu „Za życiem”, którego zadaniem jest różnorakie wsparcie dla tych rodzin. To, że to się udało, nie zwalnia nas z dalszych starań, by pomagać osobom chorym i niepełnosprawnym, a także dbać o ich integrację w społeczeństwie. To zadanie nie tylko dla państwa, ale także dla Kościoła i stowarzyszeń, których celem jest dobro rodziny i ochrona życia.

Bartłomiej Wróblewski

poseł PiS, doktor prawa, specjalizuje się w prawie konstytucyjnym. Jest alpinistą, w latach 1998–2014 zdobył Koronę Ziemi. Ma 42 lata, jest żonaty.

Dostępne jest 4% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.