Kościół na żywo

Jeśli ktoś chce zrozumieć, czym jest Kościół i jak żyje Kościół, powinien śledzić drogę przejścia abp. Grzegorza Rysia z Krakowa do Łodzi. Serio, serio.

Nie ma sensu udawać, że to „jedna z wielu podobnych nominacji” i „jedna z wielu zmian administracyjnych w polskim Kościele”. Bo nie jest. Nie tylko ze względu na to, kim abp Grzegorz Ryś stał się dla wielu ludzi – nie tylko w Krakowie – w ostatnich latach: wypełnione po brzegi kościoły i sale w czasie prowadzonych przez niego rekolekcji i biskupi kalendarz wypełniony zaproszeniami od dziesiątek wspólnot w całym kraju mówiły same za siebie. To wydarzenie wyjątkowe także ze względu na sposób, w jaki dokonuje się to przejście z Krakowa do Łodzi. Najpierw samo pożegnanie z rodzinnym miastem i archidiecezją. Nie znam nikogo, kto był we wtorek w bazylice Mariackiej lub obejrzał w internecie pożegnalną homilię i nie czuł „guli w gardle”, gdy abp Ryś mówił, że zawsze będzie dłużnikiem Kościoła krakowskiego; że nie on służył temu Kościołowi, ale że ten Kościół tysiące razy mu usłużył; że jest to Kościół mądry i swoją ludową pobożnością, i swoją odważną, ambitną refleksją; i że nigdy się temu Kościołowi nie wypłaci, ani on, ani nikt z posługujących mu, bo ten Kościół zawsze daje więcej, niż jesteśmy w stanie mu dać. Nie chodzi tu bynajmniej o żaden tani sentymentalizm. Chodzi o to, że Kościół to nie żadna abstrakcja, tylko konkretna wspólnota, konkretni ludzie, miejsca i doświadczenia, i tak też tego Kościoła się doświadcza, konkretnie. Cała homilia (do odsłuchania w sieci) to najgłębsza lekcja miłości do Kościoła (Kościoła w ogóle i tego konkretnego w Krakowie), jaką ostatnio słyszałem.

Ale i to, co od paru dni dzieje się już w samej Łodzi, pokazuje, jak ważny jest ten czas dla całego Kościoła w Polsce, nie tylko dla archidiecezji łódzkiej. Na tydzień przed swoim ingresem nowy metropolita zaprosił księży do katedry, by razem z nim wzięli udział w trzydniowych rekolekcjach, których abp Ryś też jest uczestnikiem. I słowo wstępne do przybyłych („jesteśmy sobie nawzajem zadani”), i proste gesty, jak zaproszenie wszystkich na kolację do domu biskupiego (pyta dziennikarz: „Ksiądz arcybiskup sam, a tutaj całe prezbiterium – nie boi się biskup?”, na co pytany: „Ja jestem zachwycony. Biskup bez prezbiterium nic nie znaczy”), i dzisiejsza wizyta w domu dla księży emerytów („Pan Jezus zaczynał od spotkania ze  starszymi ludźmi jak Symeon i prorokini Anna. To najważniejsi ludzie tam, gdzie ma się coś nowego rodzić”; „Pan Bóg zaczął z Abrahamem rozmawiać, gdy miał 75 lat”. „Mówię o Abrahamie, żebyście nie pomyśleli, że nie jesteście potrzebni. Jakbyście nie byli potrzebni, to by was Pan Bóg zabrał. Jeśli Pan Bóg was jeszcze nie zabrał, to znaczy, że ma ciągle jakiś pomysł na waszą obecność w Kościele, że wasza modlitwa, obecność, cierpienie są ważne”) – to wszystko sprawia, że łódzcy księża… płaczą. Takie w każdym razie wiadomości dostaję od wczoraj od paru z nich: „Ja to płaczę ze szczęścia. Kościół jak za pierwszych wieków”. „Chrystusowy Duch prostoty, braterstwa”. „Przed ingresem biskup walczy o duchowieństwo. To jest coś więcej niż nowy biskup w Łodzi, to jest nowy Kościół, serio. Wiosna idzie”. „Fakt, że biskup nas zaprosił, to znak, że on doskonale wie, w czym jest problem w Kościele, że stawiamy bariery Ewangelii, bo nie trwamy w jedności”. „Ten gest pokory wobec księży jest genialny: mój ingres nie jest tylko mój, on chce żebyśmy razem z nim objęli urząd i jego zadania”. „Zobaczysz 4 listopada, że cały Kościół będzie przeżywał ingres do Łodzi, Kościół na nowo wejdzie w życie tego miasta”. Koniec cytatów.

Gdy bp Edward Dajczak (jeden z rekolekcjonistów zaproszonych do Łodzi) obejmował diecezję koszalińsko-kołobrzeską, również zaczął od rekolekcji dla księży. W pierwszej turze – 190 proboszczów. Spora grupa doświadczyła spoczynku w Duchu. Owoców tych rekolekcji diecezja doświadcza do dziś. Abp Ryś równie dobrze rozumie, że przebudzenie duszpasterskie – czy też, jak mówi papież Franciszek za dokumentem z Aparecidy, nawrócenie duszpasterskie – to warunek przebudzenia diecezji. To, co dzieje się obecnie w Łodzi, jest ważne dla całego Kościoła w Polsce. Nic tak nie działa jak dobry przykład. Warto więc wziąć udział w tej lekcji żywego Kościoła.