Numer 1 i 2 na świecie

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 42/2017

publikacja 19.10.2017 00:00

Myśl wyrachowana: Gdy wszyscy są wrogami publicznymi, to problem ma „publiczność”.

Numer 1 i 2 na świecie

Pani z komitetu Mordujmy… przepraszam, Ratujmy Kobiety bardzo się zdenerwowała na wieść, że ważni politycy, w tym prezydent, popierają projekt Zatrzymaj Aborcję. Przeraziła się, że po zakazie zabijania dzieci chorych nie będzie można u nas, ach, ach, zabijać prawie żadnych dzieci. Wydała więc z siebie oświadczenie dla mediów, w którym stwierdziła m.in., że „kobiety stały się w Polsce wrogiem publicznym nr 1”.

To bardzo ciekawe, bo kobiety stanowią u nas połowę społeczeństwa. Czyim więc są wrogiem? Przecież nie drugiej połowy społeczeństwa. Mężczyźni w Polsce zasadniczo lubią kobiety, a nawet je kochają. A przynajmniej je szanują. Potwierdzają to statystyki – ku rozpaczy feministek mamy najniższe wskaźniki przemocy wobec kobiet. Jeśli więc Polki są wrogiem publicznym nr 1, to znaczy, że Polacy są wrogiem publicznym nr 2. Słusznie, kobietom należy się pierwszeństwo. W ten sposób jesteśmy wszyscy razem, zgodnie, jak Polska długa i szeroka, wrogami publicznymi.

Nawet mi to pasuje. Mojej żonie też. Umówiliśmy się, że również w ramach naszej „podstawowej komórki społecznej” jesteśmy wrogami publicznymi – ona numer jeden, ja dwa.

Święty Paweł wzywa wyznawców Chrystusa: „Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach” (Rz 12,16). Więc, kochani Polacy, bądźmy zgodni w naszej wrogości wobec żądzy krwi, w jakiej pławi się ta cywilizacja. Bądźmy wrogami publicznymi numer 1 i 2 w Europie i na świecie! Skoro „publiczność” tego świata decyduje się na wrogość wobec nas, i to do tego stopnia, że chce zabijać nasze dzieci, to jej wybór. Niech się oburza, niech uchwala przeciw nam rezolucje, niech płodzi androny o prawach kobiet do bycia chodzącymi trumnami – a co nas to obchodzi? Skoro ten świat oszalał, to nie mamy obowiązku głupieć razem z nim. Mamy natomiast obowiązek być mądrymi i wiedzieć, że takie rzeczy, które u nas się dzieją, muszą wywoływać furię. Nasz głos to jest przecież krzyk na puszczy, to wołanie, że król jest nagi. To jest znak, że można się odbić od tego moralno-duchowego dna, które z takim zapałem moszczą sobie i nam luminarze „postępu”.

Oczywista rzecz, że takie coś nie przejdzie bez wściekłych sprzeciwów, kłamstw i manipulacji. Tu działają pierwiastki duchowe, tu ścierają się takie siły, o jakich ludzie odlegli od Ewangelii nie mają pojęcia. Co mają o tym myśleć zagraniczni nieszczęśnicy, którym mózgi od młodych lat pierze się seksedukacją w najobrzydliwszym wydaniu? Oni sami nie oderwą się od piekielnego koryta, do którego ich diabeł uwiązał. Potrzebują świadectwa. Potrzebują dowodu, że można inaczej, że można też w górę, a nie tylko w dół i w dół. Potrzebują po prostu Chrystusa. Rok temu przyjęliśmy Go, my, Polacy, oficjalną deklaracją jako Pana i Króla, więc bądźmy konsekwentni. Niech On stanie się teraz Panem i Królem Europy i całego świata. •

* * * * *

ONZ o życiu

W Komitecie Praw Człowieka ONZ trwają prace nad zmianą definicji prawa do życia tak, aby aborcja na życzenie znalazła się w międzynarodowym ustawodawstwie. Autorzy dokumentu wzywają 168 państw, które są stronami Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, do legalizacji aborcji na życzenie. Projekt nie przewiduje limitów czasowych ani nie stawia żadnych warunków w dostępie do aborcji. Wystarczającym jej powodem jest to, że „noszenie ciąży może spowodować u kobiety poważny ból lub cierpienie”, bez różnicy – „fizyczne lub psychiczne”. Wszelkie ograniczenia w dostępie do zabijania dzieci dokument potępia jako „upokarzające lub nieracjonalnie uciążliwe”. Już rok temu większość członków Komitetu uznała, że o prawach „płodu” nie ma co mówić, bo życie ludzkie zaczyna się… w chwili narodzin. Patrzcie państwo, a skrzek żaby zielonej jest pod ochroną.

Pani diagnosta

Posłanka PO Joanna Mucha, zapewne w obliczu katastrofalnych notowań swojej partii i rekordowych partii rządzącej, przyznała, że PiS „w jednym czy dwóch przypadkach” zaproponowało „nawet w miarę trafne rozwiązania”. Zdobyła się też na przenikliwą diagnozę: „Mam wrażenie, że opozycja cały czas nie zrozumiała, dlaczego przegrała”. Następnie przedstawiła założenia programowe, które miałyby opozycję postawić na nogi, po czym poinformowała, że rozmawiała o swoich pomysłach z Robertem Biedroniem. Pewnie, pani ministro, z każdym można rozmawiać. Ale czy pani na pewno zrozumiała, dlaczego razem ze swoją partią przegrała?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.