Naprotechnologia pomaga małżeństwom, które mają problemy z poczęciem dziecka. Poleciałem do USA, by poznać ludzi, którzy stoją za tą metodą.
Prof. Thomas Hilgers w prowadzonym przez siebie instytucie. W tle zdjęcia pacjentek profesora i ich dzieci.
Roman koszowski /foto gość
Profesor Thomas Hilgers to wysoki mężczyzna z siwym zarostem. Fan Elvisa Presleya i drużyny futbolowej Nebraska Cornhuskers. To on wymyślił naprotechnologię. A właściwie zebrał w całość metody służące temu, by niepłodne pary doczekały się upragnionych dzieci bez ponoszenia szkód zdrowotnych, psychicznych i moralnych, wiążących się ze stosowaniem in vitro.
– W moim wydanym w 2004 r. podręczniku naprotechnologii znajdują się 2 tys. odwołań do prac innych naukowców – podkreśla profesor.
Dodał do tego własne, oryginalne pomysły, m.in. w dziedzinie chirurgii ginekologicznej. Stworzył model Creightona, służący do obserwacji kobiecego śluzu. Pozwala on zdiagnozować problemy z niepłodnością, a czasem zapobiec poronieniu – i to zanim jeszcze kobieta zajdzie w ciążę. Zbudował Instytut Papieża Pawła VI w Omaha. W sumie to około 40 lat pracy.
Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.