W Kolebce Naprotechnologii

Jarosław Dudała

|

GN 42/2017

publikacja 19.10.2017 00:00

Naprotechnologia pomaga małżeństwom, które mają problemy z poczęciem dziecka. Poleciałem do USA, by poznać ludzi, którzy stoją za tą metodą.

Prof. Thomas Hilgers w prowadzonym przez siebie instytucie. W tle zdjęcia pacjentek profesora i ich dzieci. Prof. Thomas Hilgers w prowadzonym przez siebie instytucie. W tle zdjęcia pacjentek profesora i ich dzieci.
Roman koszowski /foto gość

Profesor Thomas Hilgers to wysoki mężczyzna z siwym zarostem. Fan Elvisa Presleya i drużyny futbolowej Nebraska Cornhuskers. To on wymyślił naprotechnologię. A właściwie zebrał w całość metody służące temu, by niepłodne pary doczekały się upragnionych dzieci bez ponoszenia szkód zdrowotnych, psychicznych i moralnych, wiążących się ze stosowaniem in vitro.

– W moim wydanym w 2004 r. podręczniku naprotechnologii znajdują się 2 tys. odwołań do prac innych naukowców – podkreśla profesor.

Dodał do tego własne, oryginalne pomysły, m.in. w dziedzinie chirurgii ginekologicznej. Stworzył model Creightona, służący do obserwacji kobiecego śluzu. Pozwala on zdiagnozować problemy z niepłodnością, a czasem zapobiec poronieniu – i to zanim jeszcze kobieta zajdzie w ciążę. Zbudował Instytut Papieża Pawła VI w Omaha. W sumie to około 40 lat pracy.

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.