Święty bez kantów

Marcin Jakimowicz

|

GN 41/2017

publikacja 12.10.2017 00:00

„Ciebie, święty, dały Kęty” – słyszę w ukrytym u stóp Beskidów miasteczku o kanonizowanym 250 lat temu profesorze, który oddawał biedakom swe buty.

Mistrz Jan pobłogosławił porozrzucane na ziemi skorupy, a zdumiona dziewczyna podniosła z ziemi sklejony dzban wypełniony mlekiem. Mistrz Jan pobłogosławił porozrzucane na ziemi skorupy, a zdumiona dziewczyna podniosła z ziemi sklejony dzban wypełniony mlekiem.
reprodukcja henryk przondziono /foto gość

Co zaułek to kościółek, co uliczka to kapliczka – tak mówią o Kętach. – To nie jest przesada. W samą niedzielę odprawia się tu aż 15 Mszy św.: trzy u klarysek, sześć w kościele parafialnym i tyle samo u franciszkanów. Kościoły są wypełnione – opowiada ks. Krzysztof Rębisz, kęcki wikary. – Rozmawiamy w kościele, który, jak głosi tradycja, powstał w miejscu urodzenia św. Jana. Jak żywy musiał być kult świętego, skoro na miejscu jego narodzenia wybudowano kościół. Ilu świętych może poszczycić się taką budowlą?

Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.