Diabły, diabły!

Opowieści z piekła rodem mają większą „klikalność” niż opowieści o zwycięstwie Jezusa? I co z tego? Wojna jest już wygrana.

 

„Nic mnie nie obchodzą te wszystkie diabły w piekle. To one będą drżały przede mną! Często krzyczymy: «Och szatan! Szatan» zamiast wymawiać «Boże, Boże!» i przerażać tym diabła. Jestem pewna, że bardziej boję się tych, którzy boją się szatana niż szatana samego”. Tyle Teresa z Avila. Naprawdę była wielka.

Dziwię się, że filmy o tym „co mówią diabły czasie egzorcyzmu” robią w sieci furorę i mają o wiele większą „klikalność” niż opowieści o Bożej miłości.

Nie obchodzi mnie to, co w czasie egzorcyzmu wyszczeka ojciec kłamstwa. Słucham Tego, który powiedział o sobie „jestem prawdą”.

Mój Pan przyszedł po to aby zniszczyć dzieła diabła (1 J 3, 8) i Jego misja zakończyła się powodzeniem. Jezus wydając demonowi rozkaz: „Milcz”, mówił dosłownie: „Zakładaj kaganiec!”, czyli ujmując rzecz bez owijania w bawełnę: „Stul pysk!”. To nie była partnerska pogaduszka przy kawie, przekomarzanie się czy wymiana błyskotliwych internetowych komentarzy.

„Milcz!” – Jezus wydawał rozkaz i złe duchy musiały być posłuszne. To nie były Gwiezdne Wojny, w których do końca nigdy nie wiadomo czy Imperium właśnie atakuje czy kontratakuje. Demon jest na przegranej pozycji. Jego dni są policzone. Jest świadom, że mało ma czasu (Ap 12, 12).

Kiedyś jadąc do pracy zauważyłem świetną naszywkę na plecaku chłopaka, który wszedł do tramwaju: „Następnym razem, gdy diabeł wspomni twoją przeszłość, przypomnij mu o jego przyszłości”.

Jutro na granicach spory tłumek przypomni mu o jego przyszłości. Naprawdę nie ma czego zazdrościć…