Nic nie zapowiadało kataklizmu. A przyszedł. Stał się pokutą i miłosierdziem.
Z sąsiednich wsi do Orlika prowadzi leśna droga, która do niedawna służyła jako trasa Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Bardziej ekstremalna niż teraz być nie może.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ
Sierpniowy piątek. Upał, jak to w wakacje. Poruszająca się na wózku s. Otylia modliła się i pisała listy do przyjaciół. Młodziutka s. Faustiana popołudnie spędziła w ogrodzie, wśród drzew, świętych figurek i stacji drogi krzyżowej zawieszonych na smukłych sosnach. A s. Mirona wyjechała do Gniezna. Do dziś zastanawia się: „Dlaczego mnie wtedy z nimi nie było...”.
Niedaleko Orlika, w Główczewicach, rodzina Warnke cieszyła się narodzinami najmłodszego dziecka, Fabianka. Kilka dni wcześniej wrócił z mamą ze szpitala. A pani Zofia z córką Julcią z Wysokiej Zaborskiej akurat przebywała u znajomych, od domu ponad 20 kilometrów.
Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.