Uciekająca współczesność

GN 37/2017

publikacja 14.09.2017 00:00

Nawet najszybsza pogoń za nowoczesnością i tak kończy się starością.

Uciekająca współczesność

Manuela Gretkowska, pisarka, feministka, założycielka nieistniejącej już Partii Kobiet, żaliła się ostatnio (i nie tylko ostatnio) w Onecie na Polskę. Według niej problemem naszego kraju „był i jest katolicyzm”. Stwierdziła, że to, co się u nas dzieje, „to nie jest droga do współczesności, to jest pielgrzymka na kolankach w drugą stronę”.

Cytuję to zdanie, bo dobrze pokazuje istotę zaangażowania środowisk odległych od chrześcijaństwa. Otóż według nich celem i obowiązkiem ludzkości jest „droga do współczesności”. Czyli osławiony „postęp”. To ichni najświętszy dogmat. Zdążamy do nowoczesności, więc albo jesteś zgodny z jej trendami, albo spadaj. Ta mityczna nowoczesność czy też współczesność ma jednak pewną wadę – co się ludzie do niej zbliżą, to ona się oddala. Nawet gdy ktoś sądzi, że ją dopadł i w niej się zanurzył, szybko okaże się, że tapla się w odmętach obciachu. Bo minęło, bo przeszło i teraz co innego jest współczesnością. Nawet „obciach” to już jest obciach, bo się inaczej na to mówi. A jutro będzie się mówiło jeszcze inaczej.

Całe to dążenie do „współczesności” to próba dogonienia horyzontu. Nawet trudno się temu dziwić – ludzie muszą mieć jakiś cel, inaczej zwariują. Wszyscy mamy instynkt Boga i jeśli Go nie przyjmujemy, musimy zastąpić Go czymkolwiek. Żeby tylko gdzieś zdążać, żeby nie dać się owładnąć spychanej w podświadomość myśli, że jeśli nie Bóg, to byle co, czyli w ostatecznym rozrachunku – nic.

A co takiego cennego jest w owej uciekającej współczesności, że tak wielu jej fanów za nią goni? Chyba właśnie to: nadzieja. Złudna, ale jednak nadzieja. Na co? Na jakąś pełnię czasu. Na coś nieokreślonego, co kiedyś nadejdzie i wypełni tęsknotę ludzkiego serca.

Tymczasem spełnienie już nadeszło – rzec można: kulminacja prawdziwej współczesności. Czytamy o tym w Biblii: „Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4,4-5).

Skoro Bóg przyszedł na ziemię akurat w takim miejscu i czasie, to znaczy, że już ponad dwa tysiące lat temu ludzkość osiągnęła cel. Cała wcześniejsza i późniejsza droga ludzkości to tylko zdążanie do tego celu – lub uciekanie od niego. Rozwój technologii i postęp naukowy nie zaspokajają ludzi ani nawet nie uspokajają. Kto nadzieję lokuje w ziemskiej przyszłości, zamiast nowości, doczeka się starości – pełnej zgorzknienia i poczucia zawodu. Żeby mimo upływu lat zachować prawdziwą świeżość, trzeba pójść – choć niekoniecznie, jak chciałaby Gretkowska, „na kolankach” – do Jezusa. Wtedy człowiek zanurzy się w pełni czasu, bo ona nie bazuje na przemijaniu, tylko na wieczności.

* * * * *

Smutek seks-edukatora

W „Gazecie Wyborczej” ubolewają, że nowa podstawa programowa do zajęć z wychowania do życia w rodzinie zawiera – ich zdaniem – wiele braków, przez co młodzi nie będą mieli możliwości zapoznania się z wszystkimi aspektami ludzkiej seksualności. Nie dowiedzą się więc nasze małolaty m.in. o innych „orientacjach” niż „heteroseksualna”. No dobrze, ale czy ci ludzie w GW w ogóle zauważyli, jak się te zajęcia nazywają? Przypomnijmy: „Przygotowanie do życia w rodzinie”. Żeby się dobrze przygotować do życia w rodzinie, to trzeba wiedzieć to, co jest potrzebne w rodzinie, a nie w wynaturzonym związku, który z definicji rodziny nie tworzy.

Rytuał skarżenia

Środowiska „postępu” sporządziły petycję „o ukrócenie działalności politycznej redemptorysty Tadeusza Rydzyka i przywrócenie charakteru religijnego jego radiu oraz telewizji”. Autorzy zamierzają swoją skargę posłać papieżowi (na lewicy to już rytuał), twierdząc, że założyciel Radia Maryja i TV Trwam jest „przykładem patologii występującej w polskim Kościele katolickim”. Podpisy w internecie, zbierane od maja, szły ślamazarnie, ale ruszyły lepiej, gdy petycję udostępniła na Facebooku Krystyna Janda. Zapewne sygnatariusze są, podobnie jak aktorka, gorliwymi katolikami i wnikliwymi odbiorcami Radia Maryja i TV Trwam, skoro zauważyli, że media te nie mają charakteru chrześcijańskiego. Zważywszy, że gros czasu antenowego tych mediów to transmisje uroczystości kościelnych, katechezy i programy religijne, to nie lada osiągnięcie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.