Bez paniki

Wynudziłem się jak mops. Było jak w polskim filmie, gdy człowiek ma ochotę wyjść z kina. I wtedy Bóg odpowiedział.

Bez paniki

Przed rokiem załatwiałem wyjazd na ośmiodniowe rekolekcje dla wspólnoty. W ciągu kilku dni miałem konkretnie zadeklarować, ile osób pojedzie. Mogłem się pomylić o… 5%. Do zagospodarowania ponad… 140 miejsc (czytaj: do zapłaty kilkadziesiąt tysięcy złotych). Zerknąłem na listę. Dotąd zapisało się jedynie kilkanaście osób. Brakowało grubo ponad setki. Nic dziwnego: rekolekcje miały się odbyć za dziesięć miesięcy. Kupa czasu. Czy ktoś się przyłączy? Czy znajdzie czas i pieniądze? Dostanie urlop? Sporo podobnych wątpliwości rozsadzało mą głowę.

W nocy miałem sen. Śniło mi się, że lista pozostaje pusta. Obudziłem się rozbity.

Po pracy poszedłem na adorację Najświętszego Sakramentu. Usiadłem przed Jezusem i bez chlipania w rękaw i rozwlekania tematu krótko powiedziałem, o co chodzi. Nic spektakularnego się nie wydarzyło. Po ludzku rzecz biorąc, wynudziłem się jak mops. Było jak w polskim filmie, gdy człowiek ma ochotę wyjść z kina. Emocje jak na grzybobraniu…

Moje myśli szybowały we wszelkich możliwych kierunkach. Nie przejmowałem się tym. Wiedziałem przed Kim siedzę.

Wychodziłem z kościoła z pokojem w sercu, gdy nagle przyszedł pierwszy SMS. Na wyjazd zapisały się cztery osoby. Do wieczora doszły jeszcze 32. Poczułem, że Bóg przejął inicjatywę.

Po kilkunastu dniach chętnych było tak wielu, że musieliśmy zamknąć listę. Ta adoracja była dla mnie wydarzeniem przełomowym. Oddaniem sprawy Temu, o którym św. Piotr pisze: „Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was” (1 P 5,7).

„Oto nie zdrzemnie się i nie zaśnie ten, który czuwa nad Izraelem”. On jest, czuwa. Nie ma sytuacji, które wymknęłyby się Mu spod kontroli. Nie trzeba czekać na duchowe fajerwerki.

– Uczucia i emocje na modlitwie nie mówią nic o Bogu ani o samej modlitwie. One mówią o nas – wyjaśnia siostra Bogna Młynarz. – Akt wiary, na który powinniśmy się zdobyć, jest czymś bardzo prostym, ale jednocześnie niełatwym. Prostym, bo cóż prostszego niż powiedzieć: "Panie, stoję przed Tobą i wierzę, że jesteś obecny. Działaj we mnie i przeze mnie". A równocześnie niełatwym, bo jest to krok w ciemno. Trzeba to jednak zrobić, zanim... poczuje się obecność Boga, a nawet wtedy, gdy się jej nie poczuje wcale.

Gdy kiedyś Teresa z Avila była w prawdziwych tarapatach i zaczynała wpadać w panikę, Jezus powiedział jej wprost: „Uspokój się, kobieto małej wiary. Wszystko idzie jak najlepiej”.