Światło w ciemności

Szymon Babuchowski

|

GN 35/2017

publikacja 31.08.2017 00:00

To, że Matka Teresa nie czuła w swoim sercu wiary ani miłości, nie oznacza wcale, że ich tam nie było. Przeciwnie: musiała mieć w sobie wielką wiarę i miłość, by przy doświadczeniu takiej oschłości wytrwać w swoich postanowieniach.

Światło w ciemności Angelo Palma /east news

Chodź, chodź, zabierz Mnie do mrocznych dziur, w których mieszkają ubodzy. Chodź, bądź Moim światłem – takie wezwanie Jezusa usłyszała Matka Teresa z Kalkuty. Ale choć faktycznie stała się światłem, sama żyła w ciemności. „W moim sercu nie ma wiary, nie ma miłości, nie ma zaufania, jest tylko ból tęsknoty, ból bycia niechcianą” – pisała. Zadziwiające, jak noc ducha zmarłej przed 20 laty zakonnicy bardzo przypominała tę, o której pisał św. Jan od Krzyża.

Towarzyszka noc

„Podobnie jak światło, im jest silniejsze, tym więcej oślepia wzrok sowy, lub jak słońce, które zaćmiewa władzę wzroku u tego, kto się weń wpatruje, ponieważ siła jego jest większa niż wytrzymałość wzroku. Tak i owo boskie światło kontemplacji, skoro przenika do duszy, nie będącej jeszcze dostatecznie oświeconą, sprawia w niej ciemności duchowe. Nie tylko bowiem przekracza miarę jej pojemności, lecz również zaciemnia i pozbawia ją możności posługiwania się naturalną inteligencją” – pisał w swojej „Nocy ciemnej” hiszpański mistyk. Wydaje się, że właśnie coś takiego stało się udziałem Matki Teresy. Była stale blisko Jezusa, a jednak przez pół wieku odczuwała coś zupełnie przeciwnego.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.