Co za ulga

On tu siedzi między nami na tapczanie. Teraz.

Jaka to ulga doświadczyć tego, że aby spotkać się z Bogiem, nie trzeba wychodzić z żadnej strefy komfortu, wstawać, siadać, napinać mięśni, śpiewać uwielbieniowych kawałków i nauczyć się modnego śląskiego słowa: łorszip.

Wystarczy usiąść, bo… On jest we mnie.

„Ja jestem”. Piękniej nie mógł się przedstawić.

Ja jestem. Te dwa słowa wystarczają.

„Nieustannie się módlcie” (1 Tes 5,17) – nauczał św. Paweł, a św. Bernard dopowiadał: „Gdziekolwiek będziesz, módl się w swoim sercu. Jeśli będziesz daleko poza kaplicą, nie szukaj specjalnego miejsca, ponieważ ty jesteś miejscem modlitwy. Jeśli będziesz w łóżku lub w innym miejscu, módl się, a tam będzie świątynia”.

On jest. Teraz. Teraz jest chwila twojego zbawienia.

– „Trwajcie we Mnie”. Jezus powiedział to do nas wszystkich. On żyje, jest teraz między nami – Moris, mały brat Jezusa, wskazuje na pusty tapczan – On tu jest, jestem o tym przekonany. Jestem bratem Syna Bożego. Po co mi więcej? Jezus bardzo chciał być naszym bratem. Mówił o najmniejszych i nazywał ich swoimi braćmi!

Zapadliśmy na chorobę Koziołka Matołka. Po szerokim szukamy świecie tego, co jest bardzo blisko. „Duszo, która szukasz swojego oblubieńca, wiedz, że On mieszka w tobie!” – wołał Jan od Krzyża.

Masz wszystko.