Dusza Miszy

Jacek Dziedzina Jacek Dziedzina

|

GN 34/2017

publikacja 24.08.2017 00:00

Był prezydentem Gruzji, gubernatorem Odessy, marzył o szczytach władzy na Ukrainie. Skończył jako persona non grata w obu krajach.

W 2004 roku Micheil Saakaszwili został prezydentem Gruzji z blisko 100-procentowym poparciem w wyborach. Dziś, pozbawiony gruzińskiego obywatelstwa, jest ścigany przez gruziński wymiar sprawiedliwości. W 2004 roku Micheil Saakaszwili został prezydentem Gruzji z blisko 100-procentowym poparciem w wyborach. Dziś, pozbawiony gruzińskiego obywatelstwa, jest ścigany przez gruziński wymiar sprawiedliwości.
TATYANA ZENKOVICH /EPA/pap

Micheil Saakaszwili nie pasował do świata cierpiącego na nieuleczalną chorobę: postsowiecką odporność na trwałe i gruntowne reformy. Sam też wydaje się niereformowalny w jednym: w odporności na trafną krytykę pod swoim adresem.

Banita

Jest postacią tyleż nietuzinkową, co kontrowersyjną i tragiczną. Indywidualiści już tak mają: swoją nieprzeciętnością wzbudzają kontrowersje i nierzadko kończą tragicznie. Jednak cechy, które w świecie kultury zapewniłyby Saakaszwilemu status legendy, w polityce raczej oznaczają skazanie na niesławę. Nawet jeśli w punkcie wyjścia jego droga polityczna odznaczała się pewną nową jakością (jak na warunki postsowieckiego świata), a w okresie szczytowym kariery również pewnymi sukcesami reformatorskimi, ostatecznie w polityce uparte granie solówki, nawet wtedy, gdy życzliwi słuchacze wskazują na fałszywe nuty, musi kończyć się jakimś wypadkiem. W przypadku Saakaszwilego skończyło się banicją. W Gruzji został pozbawiony obywatelstwa i jest ścigany za rzekome przestępstwa, choć twierdzi, że oskarżenia są zemstą politycznych przeciwników. Na Ukrainie – gdzie początkowo został przyjęty i obdarowany obywatelstwem oraz funkcją gubernatora Odessy – od niedawna również nie ma czego szukać, bo i tam w końcu odebrano mu obywatelstwo. I znowu zainteresowany uważa, że w ten sposób władze, a konkretnie prezydent Poroszenko (z którym znają się ze studiów i który sprowadził Saakaszwilego na Ukrainę), pozbyły się coraz popularniejszego konkurenta. Ostatnio przebywał w Stanach Zjednoczonych (do których mu mentalnie najbliżej, bo tam kończył studia i tam uczył się polityki w stylu zachodnim), po czym wzbudził zainteresowanie, pojawiając się w Polsce – zadawano sobie pytanie, na jakiej podstawie wjechał do naszego kraju, skoro jako bezpaństwowiec nie posiada ważnego paszportu. Co więcej, tajemniczo zapowiedział, że będzie pojawiał się u nas częściej, co niektórzy odczytali jako zapowiedź jego starań o polskie obywatelstwo (podobno po drodze były również nieudane starania o obywatelstwo litewskie…). Sam „Misza”, jakby nie zważając na tę dość kuriozalną, jak na byłą głowę państwa, sytuację, twierdzi, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. I trudno wyczuć, ile w tym charakterystycznej dla niego megalomanii, a ile rzeczywistego przekonania, że ma jeszcze coś do zaoferowania.

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.