Era fake news

Wtorek: Słyszałeś? Mama Karola uciekła z innym facetem. Środa: A, nie, wyjechała do chorego brata na tydzień. Czwartek: Ale ponoć i tak nie jest tam u nich za dobrze.

To, co dawniej było częścią sąsiedzko-koleżeńskiego obiegu plotkarskiego, teraz stało się nieodłączną częścią „profesjonalnego” obiegu medialnego. E, tam, jakie tam plotkarskie portale i tabloidy... – dziś niesprawdzone, wyolbrzymione, przekłamane i całkowicie zmyślone „newsy” otwierają czołówki najpoważniejszych, zdawałoby się, portali, gazet i agencji informacyjnych. Udostępniane, komentowane „na gorąco” żyją własnym życiem – a raczej żerują na życiu i dobrym imieniu głównych bohaterów. Bożek „klikalności” i „opiniotwórczości” (sic!) cieszy się nieustannym nabożeństwem, a nawet wzrostem – w przeciwieństwie do tradycyjnych wyznań – liczby praktykujących wyznawców.

Gdy wczoraj świat obiegła informacja – powtarzana bez refleksji i sprawdzenia nawet przez katolickie agencje informacyjne – o rzekomym liście poparcia papieża Franciszka dla pary gejowskiej, a dokładnie dla jej determinacji w poszukiwaniu duchownego, który zechciałby ochrzcić „ich” dzieci, moją pierwszą myślą było: kiedy pojawi się dementi? Bo brzmiało to tak nieprawdopodobnie, że gorliwość w nagłaśnianiu tej „informacji” była zdumiewająca, nawet przy świadomości, że wielu publicystów tylko czeka na podobne smaczki, by utwierdzić się w swojej podejrzliwości, jeśli nie niechęci do tego papieża. Bo w epoce fake newsów, w której żyjemy, Franciszek pada ich ofiarą wyjątkowo często. Ile już razy mieliśmy do czynienia z całodobowym wzmożeniem moralnym na portalach społecznościowych, gdzie komentowano rzekome wypowiedzi lub decyzje papieża, które następnego dnia okazywały się albo zmyślone, albo całkowicie przekręcone. Podobnie było z rzekomym zakwestionowaniem istnienia diabła przez generała jezuitów (a że popiera go Franciszek - antypapieska figura publicystyczna gotowa). Tymczasem po przetłumaczeniu tekstu przez osoby narodowości hiszpańskiej, a więc czujące wszystkie niuanse językowe, okazało się, że nijak nie można było dopatrzeć się w słowach generała jakiejkolwiek herezji. Ale w świat poszło już co innego.

Podobnie i tym razem. Wprawdzie mamy już dementi i okazuje się, że papież padł ofiarą nie tylko fake newsa, ale prawdopodobnie również przewrotnej manipulacji ze strony środowisk gejowskich („ojciec” dzieci wysłał list z prośbą o błogosławieństwo, nie pisząc, że żyje w związku homoseksualnym, a Watykan wysłał mu po prostu szablonowy tekst błogosławieństwa), to jednak wątpliwości zostały zasiane. Tym bardziej że dementi już nie trafia do tak dużej liczby odbiorców jak sam fake news. U jednych (media zachodnie o to zadbają) pozostanie przekonanie, że papież popiera związki homoseksualne. U innych, choć przyznają, że papież padł ofiarą manipulacji, nie zgaśnie podejrzliwość, że „coś z tym pontyfikatem jest nie tak”. Trochę jak z tą mamą Karola: wprawdzie okazało się, że jednak nie uciekła z innym facetem, tylko wyjechała do chorego brata, ale przecież „wszyscy i tak wiedzą”, że w tej ich rodzinie nie jest za dobrze…