Cuda nad Wisłą

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 32/2017

publikacja 10.08.2017 00:00

Cud „maryjny” zdarza się wtedy, gdy ktoś robi wszystko, co powie Jezus.

Cuda nad Wisłą

Zobaczyłem kiedyś na drzwiach jednego z protestanckich kościołów plakat z kilkoma punktami przedstawiającymi credo tamtego wyznania. Któryś z punktów brzmiał: „Szanujemy Maryję jako matkę Jezusa Chrystusa, ale nie oddajemy jej czci boskiej”.

– Jeśli tak wyglądają także inne różnice między chrześcijańskimi wyznaniami, to jeszcze się może okazać, że przez pół tysiąca lat kłócimy się o pusty worek – pomyślałem sobie wtedy. No bo my też przecież nie oddajemy Maryi czci boskiej. A że nam to zarzucają? Cóż, a może to jednak oni trochę przesadzają z dystansem wobec Maryi? Bo gdy się słucha ich kaznodziejów (a ja słuchałem sporo naprawdę dobrych mówców protestanckich), można odnieść wrażenie, jakby mieli szlaban na słowo „Maryja”. Jakby Jej w ogóle nie było. O apostołach jest dużo, o patriarchach i prorokach dużo – o Maryi nic. Tak jakby Matka Syna Bożego, Zbawiciela, Mesjasza, była kimś przypadkowym i nieistotnym. Jakby zrobiła coś, co na Jej miejscu zrobiłby każdy inny. Jakby Niewiasta, o której mówi Bóg już w Księdze Rodzaju, była, przepraszam, surogatką: zrobiła swoje, może odejść.

Może to jest jakieś odreagowanie po nieszczęsnym podziale sprzed 500 lat, jakaś próba podkreślenia odrębności wobec Kościoła Rzymskokatolickiego, który otacza Maryję szczególną czcią. Tyle tylko, że jeśli chcemy być wierni słowu Bożemu – a nasi protestanccy bracia szczerze chcą – to musimy uznać wyjątkowość Maryi. Musimy uznać, że należy Jej się nasza cześć i wdzięczność, i szacunek synowski – czyli zdecydowanie większy niż przeciętny. I wynika to wprost z Pisma Świętego, także z samego jego centrum – ze słów wypowiedzianych przez Jezusa z krzyża. „Oto Matka twoja” – słyszy Jan, a z nim my wszyscy. Upierają się niektórzy, że właśnie nie wszyscy, że to było tylko do Jana, że tylko on miał wziąć Maryję do siebie, bo przecież ktoś musiał się Nią zaopiekować.

Ale czy to logiczne? W takiej chwili Jezus wydawałby tak „techniczne” i „prywatne” dyspozycje? I to w gruncie rzeczy tylko na weekend? Bądźmy poważni. I uczciwi bądźmy – bo jeśli mówimy o naśladowaniu Jezusa, to powinniśmy też naśladować Go w synowskiej relacji do Maryi.

Nie chodzi tu o zastępowanie Go w roli jedynego pośrednika między Bogiem a człowiekiem. Również wtedy, gdy za sprawą Maryi dzieją się cuda. Bo rola Maryi jest tam taka jak w Kanie Galilejskiej: cud sprawił Jezus, ale Maryja powiedziała Synowi o problemie. A ludziom powiedziała, że mają robić wszystko, co On powie (słowo klucz: wszystko).

Zawsze tak jest z Maryją – i wtedy dzieją się rzeczy nieprawdopodobne. Na przykład takie jak w 1920 r. nad Wisłą, w uroczystość Wniebowzięcia Maryi Panny.

Pomoc postępu

Rząd Australii planuje jak najszybciej (najdalej do końca roku) poddać pod obrady deputowanych ustawę legalizującą eutanazję. Nazywa się to ustawą o pomocy osobom umierającym. Przedstawiciele Kościołów Australii wystosowali w związku z tym list protestacyjny. Stwierdzają w nim, że medycyna powinna zajmować się eliminacją bólu, a nie ludzi. Wskazują też na ryzyko nadużyć i błędów. Powołują się na fakt, że to z powodu ryzyka pomyłek Australia zniosła karę śmierci. Zwracają uwagę, że eutanazja ułatwia zamaskowanie zabójstwa osób zastraszonych, starszych czy niezdolnych do wyrażenia własnej woli. Przypominają wreszcie zasadę lekarską „nie szkodzić”, która w wypadku wprowadzenia eutanazji zostanie naruszona. To wszystko oczywiście prawda, ale społeczeństwa „postępu” też to przerabiały i jakoś już sobie z tym poradziły. I prawie wszyscy są zadowoleni. W każdym razie w żadnym eutanazistowskim kraju nie stwierdzono ani jednego przypadku, żeby osoba, która doświadczyła „pomocy w umieraniu”, zgłaszała potem jakieś reklamacje.

Jednak można

Sąd Najwyższy Indii nie zgodził się na przeprowadzenie aborcji u 10-letniej dziewczynki, którą zgwałcił jej wuj. Lekarze orzekli, że byłoby to zbyt ryzykowne medycznie dla tak młodej matki. Kolejne instancje sądu podzieliły ich zdanie, zwracając się do odpowiedniej agendy rządowej z prośbą o odpowiednią opiekę medyczną dla dziewczynki na czas jej ciąży, porodu i połogu. Dzięki temu ocaleje dwoje dzieci – rzecz niesłychana w „cywilizowanych krajach”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.