A gdyby Niemcy mieli w paszportach gdański ratusz?

Jubileuszowy pomysł z paszportami jest dobry, ale czy w każdym szczególe przemyślany?

Na stronach wizowych nowych paszportów mają się pojawić grafiki przedstawiające najważniejsze dla odzyskanej przez Polskę niepodległości osoby, symbole, zdarzenia i obiekty. Można głosować na motyw, który się najbardziej podoba. Pomysł ma być zrealizowany z okazji nadchodzącego jubileuszu setnej rocznicy odzyskania niepodległości.

Dwa motywy wzbudziły jednak protesty naszych wschodnich sąsiadów – te, które odnoszą się do obiektów znajdujących się obecnie na ich terenie. Litwie nie spodobał się plan umieszczenia w polskim paszporcie wizerunku wileńskiej Ostrej Bramy, a Ukraina „nieprzyjaznym krokiem” nazwała umieszczenie tam grafiki z motywem Cmentarza Orląt Lwowskich.

W mediach i w sieci zdaje się dominować pogląd, że to dowód przewrażliwienia naszych sąsiadów. Nawet jeśli tak, to trudno im się dziwić – cieszą się swoją państwowością od niedawna i mają świadomość, jak jest krucha. Boją się o swoją przyszłość, chyba nawet bardziej niż Polacy przesiedleni po wojnie z kresów za zachód przez długie lata bali się, że Niemcy wrócą na swoje dawne ziemie i zabiorą im domy i pola.

To oczywiście prawda, że i Ostra Brama, i cmentarz Orląt we Lwowie to miejsca mocno związane z polską historią. Temu nikt nie zaprzecza, także gospodarze tych miejsc. Ale te miejsca już w Polsce nie są, więc w stuleciu naszej niepodległości nie uczestniczą. W tej sytuacji umieszczenie ich wizerunków akurat w polskich paszportach może być przez sąsiadów potraktowane jak przejaw, by tak rzec, polskiego rewizjonizmu.

Jeśli ktoś jest innego zdania, niech pomyśli, jak by się czuł, gdyby Niemcy, dla uczczenia swojej państwowości, umieścili sobie w paszportach wrocławską katedrę albo gdański ratusz.

Dla mnie to jasne, że pomysłodawcy projektu nie chcieli prowokować Ukraińców i Litwinów. Ale gdybym był Ukraińcem albo Litwinem, to bym w to nie uwierzył.