Przebiegły jak wąż, pokorny jak gołąb

Tomasz Teluk

|

GN 26/2017

publikacja 29.06.2017 00:00

O życiu na misji w Albanii i Kościele w tym kraju opowiadają Danuta i Kazimierz Frączkowie ze wspólnoty neokatechumenalnej.

Danuta i Kazimierz Frączkowie pochodzą z Gliwic i należą do wspólnoty neokatechumenalnej przy gliwickiej katedrze. Są małżeństwem od 27 lat. Mają 9 dzieci (w tym dwoje w niebie). Na misji w albańskiej Szkodrze są z Rachelą, Faustyną i Miriam. Ich dorosłe dzieci – Tobiasz, Dobrawa i Marysia były z nimi przez rok, a Jeremiasz ma już własną rodzinę. Danuta i Kazimierz Frączkowie pochodzą z Gliwic i należą do wspólnoty neokatechumenalnej przy gliwickiej katedrze. Są małżeństwem od 27 lat. Mają 9 dzieci (w tym dwoje w niebie). Na misji w albańskiej Szkodrze są z Rachelą, Faustyną i Miriam. Ich dorosłe dzieci – Tobiasz, Dobrawa i Marysia były z nimi przez rok, a Jeremiasz ma już własną rodzinę.
archiwum rodzinne

Tomasz Teluk: W 2015 r. papież Franciszek posłał waszą rodzinę na misję, aby tworzyć Kościół w muzułmańskiej Albanii. Jakie oczekiwania mieliście wobec tego kraju, a jaka okazała się rzeczywistość?

Danuta Frączek: {/body:BRB}W ogóle nie wiedziałam, gdzie leży Albania, nie interesowałam się kulturą ani językiem tego kraju. Wiedziałam tylko, że w Albanii urodziła się Matka Teresa, bo w 1984 r. Kazik się z nią spotkał. Biskup Gerard Kusz w czasie Eucharystii rozesłania powiedział do męża: „Kazik, na misji musisz być przebiegły jak wąż i pokorny jak gołąb. Na taki krok mógłby się zdecydować tylko wariat albo artysta”.

Kazimierz Frączek: {/body:BRB}Kiedy przyjechaliśmy do Szkodry, była noc. Otworzyliśmy Pismo Święte i otrzymaliśmy słowo z Ewangelii św. Marka: „Pozwól wpierw nasycić się dzieciom, bo niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom. (...) Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jedzą okruszyny po dzieciach” (Mk 7,27-28). Wtedy nie rozumiałem, co te słowa mają znaczyć. Wiedziałem, że jeśli Duch Święty nas prowadzi, objawi nam to. Z perspektywy czasu widzę, że owo słowo się wypełnia.

Pies to symbol poganina.

{body:BRB}K.F.: {/body:BRB}Tak. Ja zastanawiam się cały czas, dlaczego tam jestem? To kraj bardzo różnorodny, gdzie pojęcie Europejczyka jest czymś obcym. To ludzie Południa, z doświadczeniem niewoli tureckiej…

…i komunistycznej. Czy czuć ten ciężar?

{body:BRB}D.F.: {/body:BRB}To dziedzictwo widać w ludziach – są zamknięci w sobie, niechętnie dzielą się swoim doświadczeniem, szczegółami z życia. Na przykład jedna kobieta, która chodzi do kościoła, do dziś mówi, że ma wątpliwości, czy Bóg istnieje, bo przez lata wmawiano im, że Bogiem jest państwo.

Jak wygląda Wasze codzienne życie?

{body:BRB}D.F.:{/body:BRB} Zaczynamy dzień od brewiarza. Bez modlitwy nie bylibyśmy w stanie przetrwać na misji. Uczymy się języka, a albański jest bardzo trudny. Dzieci chodzą do katolickiej szkoły prowadzonej przez franciszkanki. Po zajęciach mają dodatkowe lekcje języka. Zakupy robimy w położonych niedaleko małych sklepikach czy na bazarze.

{body:BRB}K.F.: {/body:BRB}Ja mam problem z językiem. Jestem artystą, więc widzę, że mogę porozumiewać się przez język sztuki. Mamy dom z ogrodem, podpatruję innych ludzi. Uczę się lokalnego życia. Patrzę, jak polewają wszystko wodą, kiedy są upały, więc robię to samo. Staram się pielęgnować drzewa jak oni. Tu rosną granaty, figi, pomarańcze, cytryny… Żeby poznać ludzi, trzeba poznać środowisko, w którym żyją, obserwować, jak wygląda ich dzień. Nie przyjechałem tu po to, aby ich zmieniać, ale aby ich zrozumieć.

A jaki jest Kościół w Albanii?

{body:BRB}K.F.: {/body:BRB}W Albanii nie ma zbyt wielu katolików. Tylko w kilku miastach. Niedawno kardynałem został ks. Ernest Simoni, pierwszy hierarcha wyświęcony w tym kraju po upadku komunizmu. Był to wiejski proboszcz, który pracował w górach, 25 lat był więziony przez komunistów. Dwa lata temu dawał swoje świadectwo przed papieżem Franciszkiem w Tiranie. Nie był nigdy biskupem, został wzięty wprost z ludu. Teraz mieszka w Szkodrze i historia jego życia skłania wielu do nawrócenia, nawet bandytów i gangsterów. Są też pierwsze święcenia księży albańskich w kraju, gdzie niemal zawsze byli wyłącznie misjonarze.

Jesteście posłani na misję, aby świadczyć o Chrystusie swoim życiem...

{body:BRB}D.F.:{/body:BRB} Ludzie pytają: Co was skłoniło do przyjazdu, do pozostania tutaj, kiedy my stąd wyjeżdżamy? Odpowiadamy, że takie jest nasze powołanie.

{body:BRB}K.F.:{/body:BRB} Tu inaczej niż w innych krajach europejskich funkcjonuje rodzina. Trudno spotkać małżeństwa, które trzymają się za rękę. Dziećmi zajmuje się kobieta. Na ulicy nie spotkasz mężczyzny pchającego dziecięcy wózek. Oni są powołani do innych celów.

{body:BRB}D.F.: {/body:BRB}Ludzie dziwią się, że Kazik zgodził się, abym urodziła pięć córek. W tym kraju dziewczynki są często abortowane.

W Albanii funkcjonuje niepisane prawo zemsty – wendety. Społeczeństwo jest klanowe, panują bardzo surowe reguły współżycia. Czy chrześcijaństwo może to zmienić?

{body:BRB}K.F.: {/body:BRB}Skanderbeg – przywódca Albanii w XV w. – ustanowił prawa, które do dzisiaj funkcjonują: przyjmij wędrowca pod swój dach i zabij wroga. To drugie prawo reguluje wszystkie relacje międzyludzkie. Policja wkracza często dopiero po tym, jak klany załatwią swoje porachunki. Dominuje prawo zwyczajowe – kanun, którego najbardziej znaną zasadą jest obowiązek zemsty, często krwawej.

{body:BRB}D.F.: {/body:BRB}Doświadczamy we wspólnotach, że Chrystus jest w stanie to zmienić, że dociera do serc Albańczyków. Chociaż nie rozumieją na przykład postawy Cierpiącego Sługi Jahwe. Z wielkim trudem przychodzi im prosić o przebaczenie, ale zaczynają na siebie patrzeć bardziej życzliwie, spoglądać w oczy, witać się, modlić się za siebie i to już jest postęp.

Zostawiliście swoje dotychczasowe życie w Polsce, czy nie żałujecie tego?

{body:BRB}D.F.: {/body:BRB}Po ludzku jest to oczywiście głupota. Zostawiać ojczyznę, dom, szkoły, do których uczęszczały dzieci… Ale kiedy patrzysz na to, czego Bóg dokonał w twoim życiu, jak cię zmienił, ile ci dał, jesteś w stanie zrobić to z wdzięczności dla Niego. Ruszyliśmy się z kanapy, z naszego wygodnego życia.

{body:BRB}K.F.: {/body:BRB}Mnie było trudno, bo musiałem znaleźć nowy dom dla całej rodziny. Osoby odpowiedzialne za misje mi pomogły. Powiedziałem, jakie są nasze oczekiwania i oni mi znaleźli ten dom. Jak marzenie, niemożliwe byłoby znaleźć taki drugi. Zobaczyłem, że Pan Bóg daje nam nowe życie. Ten dom był pusty. Musieliśmy zacząć wszystko od początku. To mi sprawiało radość. Kompletowanie tych wszystkich mebli. W Zabrzu żona wyrzuciłaby mnie z domu, gdybym przyniósł jakąś starą szafę. Tutaj wszystko akceptowała.

Czy dzieci są w takich chwilach wsparciem dla rodziców, czy odwrotnie?

{body:BRB}K.F.: {/body:BRB}Dzisiaj nasze młodsze córki, które uczą się w szkole, znają język, zdają egzaminy po albańsku, są dla nas wsparciem i łącznikiem z lokalną społecznością. Jednak przede wszystkim oparciem jest wspólnota. Wspólna Eucharystia, ewangelizacja. Przebywa tu jeszcze jedna rodzina z Polski – już od 9 lat. Mają 10 dzieci. W Tiranie i w mieście Lezha są też cztery rodziny włoskie.

Dlaczego tak ważne jest głoszenie Ewangelii właśnie w taki sposób?

{body:BRB}K.F.: {/body:BRB}Czytałem wywiad Benedykta XVI, w którym papież senior mówi o tym, że konieczne jest dziś duszpasterstwo misyjne oraz relacja osobowa z drugim człowiekiem. Ważna jest właśnie ewangelizacja drogi, żywa, dynamiczna. To trudne, bo w Szkodrze mieszka 70 proc. muzułmanów i tylko około 20 proc. katolików. Z minaretów wciąż słychać modlitwy muezinów, procesję można zorganizować tylko wokół katedry. Pojawia się więc pytanie, jak dotrzeć do ludzi. Nie możemy ewangelizować wprost, nachalnie. Odpowiednią postawą jest bycie z nimi, dzielenie trosk dnia codziennego, zapraszanie do domu. Dlatego dużą rolę na misji odgrywają dzieci. Dzięki nim inne dzieci mogą poznać życie chrześcijańskiej rodziny. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.