W Oświęcimiu powstanie muzeum upamiętniające tych, którzy nieśli pomoc więźniom obozu Auschwitz. Niepoważne są zarzuty, że nowa placówka będzie umniejszać znaczenie Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Uroczystości 77. rocznicy pierwszego transportu do Auschwitz odbyły się przy budynku Lagerhausu, który będzie siedzibą nowego muzeum.
Henryk Przondziono / Foto Gość
Słuchając 14 czerwca przemówienia premier Szydło pod Lagerhausem, znajdującym się nieopodal obozu Auschwitz, nie przypuszczałem, że zdanie „Auschwitz to w dzisiejszych niespokojnych czasach wielka lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli…” wywoła histeryczną wrzawę, która odwróci uwagę od idei, jakiej poświęcona była ta uroczystość. Media na wszelkie sposoby dokonywały egzegezy wyjętego z kontekstu zdania, które dla ludzi nie zaangażowanych w polityczne boje i obdarzonych jako takim rozsądkiem trudno powiązać z problemem uchodźców. Trzeba wyjątkowo złej woli, by kierować narrację w tym kierunku, jak to robią politycy i media po lewej stronie sceny politycznej.
Sprawa muzeum mającego upamiętnić pomoc niesioną więźniom obozu przez mieszkańców Oświęcimia zeszła gdzieś na drugi plan. A przecież dzień 14 czerwca ma charakter symboliczny. W 1940 r., właśnie 14 czerwca, Niemcy przywieźli z więzienia w Tarnowie do obozu Auschwitz 728 Polaków. Byli to pierwsi więźniowie obozu. Aresztowano ich z różnych powodów. Część próbowała przedostać się do polskich jednostek we Francji, inni prowadzili działalność konspiracyjną, niektórzy byli ofiarami akcji wymierzonej przeciwko polskiej inteligencji, a wielu zatrzymano po prostu w czasie ulicznych obław. Z tego pierwszego transportu wojnę przeżyło 298 więźniów, zginęło 272, a o losie pozostałych nic nie wiemy. Dzisiaj żyją jeszcze cztery osoby z pierwszego transportu.
Dostępne jest 22% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.