Francuzom już chyba wszystko jedno

Bartosz Bartczak Bartosz Bartczak

publikacja 19.06.2017 12:45

Czy rozkochani w strajkach i przywilejach socjalnych Francuzi zagłosowali za redukcją etatów w administracji państwowej i wydłużeniem czasu pracy?

Pozornie we Francji wszystko potoczyło się tak, jak miało się potoczyć. System wyborczy, oparty na zsynchronizowaniu wyborów prezydenckich i parlamentarnych, zadziałał. Jeszcze dwa miesiące temu wydawało się, że Macron jest po prostu wymyśloną przez francuski establishment tamą dla Marine Le Pen i będzie miał problem z zorganizowaniem większości parlamentarnej. Nad Francją mogło zawisnąć widmo koabitacji. Jednak nowy prezydent Francji uruchomił spore pokłady entuzjazmu dla swojej osoby, które zdążyły zadziałać w wyborach parlamentarnych.

Czy Macron ma jednak mocny mandat do rządzenia? W drugiej turze wyborów parlamentarnych zagłosowało zaledwie 43 proc. Francuzów, podczas gdy normalnie do wyborów chodzi około 60 proc. z nich. Wyższe poparcie w liczbach bezwzględnych miała zarówno partia François Hollande’a w 2012 roku, jak i partia Nicolasa Sarkozy’ego w roku 2007. A obie partie przegrały wybory po pięciu latach rządów. Ugrupowanie Hollande’a, czyli Partia Socjalistyczna, zostało w czerwcowych wyborach wręcz zmiecione, tracąc prawie 80 proc. wyborców.

Program Emmanuela Macrona był równie reformatorski, a zarazem równie ogólnikowy, jak programy Hollande’a i Sarkozy’ego. A obaj polegli na jego realizacji. Jak Francuzi zareagują na pomysł wydłużenia czasu pracy czy zwolnień w administracji państwowej? Poprzednio na pomysły uderzające w ich przywileje socjalne zareagowali nerwowo - przez Francję przetoczyła się fala strajków i protestów. Nowy prezydent może spotkać się z podobną niechęcią dla swoich reformatorskich zapędów.

Wielką nadzieję wywołują zapowiedzi Macrona dotyczące polityki zagranicznej. Francja ma znowu stać się, wspólnie z Niemcami, lokomotywą Europy. Ale partnerem dla Angeli Merkel mieli być zarówno Nicolas Sarkozy, jak i François Hollande. Jak było, wiemy wszyscy. A młody, niedoświadczony i słabo zakorzeniony w polityce swojego kraju Macron ma na takie partnerstwo jeszcze mniejsze szanse niż polityczni wyjadacze w rodzaju byłych prezydentów.

Emmanuel Macron wydaje się inaczej pokolorowaną wersją tego samego, co prezentowali Sarkozy i Hollande. Tylko że wersją dużo bledszą. Dlaczego mimo to Francuzi na niego zagłosowali? Może im jest po prostu wszystko jedno, o czym może świadczyć frekwencja. I tylko odsuwają w czasie dojście do władzy Marine Le Pen.