Nasz styl życia

Ks. Marek Gancarczyk Ks. Marek Gancarczyk

|

GN 23/2017

publikacja 08.06.2017 00:00

Chciałoby się powiedzieć: to jest nasz styl życia, którego bronimy, zginając kolana przed Bogiem.

Nasz styl życia

Tylko w ostatnich dwóch miesiącach doszło w Anglii do trzech zamachów. W marcu na moście Westminsterskim w Londynie zginęło 6 osób, a około 50 zostało rannych. 22 maja w Manchesterze po koncercie Ariany Grande zamachowiec uśmiercił 22 osoby, a ponad 120 ranił. W sobotę 3 czerwca na moście Londyńskim zginęło 7 osób, a rany odniosło około 50. Jeszcze trochę, a Europa będzie próbowała przyzwyczaić się do zamachów. Do tego zresztą namawiają niektórzy politycy. Po każdym zamachu w wypowiedziach wielu zachodnich polityków pojawia się jedna charakterystyczna fraza: „Nie pozwolimy odebrać sobie naszego stylu życia”. Brzmi dobrze, ale powinno budzić poważne wątpliwości. Bo jaki to styl?

Nasz dziennikarz Marcin Jakimowicz był na moście Londyńskim kwadrans przed tym, jak furgonetka wjechała w tłum, a islamiści zaczęli zabijać przechodniów, którzy dopiero co wylegli z pubów po skończonym finale Ligi Mistrzów. Wielu pijanych i bez hamulców moralnych. Więcej pisze sam autor na kolejnej stronie. Nie chcę być źle zrozumiany, dlatego wyraźnie zaznaczam rzecz oczywistą. Żaden styl życia w najmniejszym nawet stopniu nie usprawiedliwia krwawych zamachów. Sceny opisane przez Marcina Jakimowicza przywołuję po to, by zwrócić uwagę na coś innego. Islamistyczny terroryzm być może uda się zażegnać policyjnymi metodami, funkcjonariusze muszą robić swoje. Ale zadanie wszelkiego rodzaju służb będzie bardzo utrudnione, czy wręcz niemożliwe bez próby zmiany „naszego stylu życia”.

A nie ulega wątpliwości, że ma on źródło w pustce duchowej współczesnej Europy. I trzeba przy tym pamiętać, że terroryzm to nie tylko problem zachodniej Europy. To również nasz problem. Choćby z tego powodu, że w zamachach giną także Polacy.

Obawiam się, że terroryści nie pozwolą o sobie zapomnieć. I zastanawiam się, co jeszcze musi się stać, żeby wśród europejskich elit pojawiła się głębsza refleksja, żeby pojawiła się chęć zmiany „naszego stylu życia”. Na razie nie potrafię jej dostrzec. Nawet krzyż na odbudowywanym w Berlinie dawnym zamku rodu Hohenzollernów budzi sprzeciw sporej części tychże elit, o czym pisze Piotr Semka (ss. 58–59).

Przed nami Boże Ciało. Bez wątpienia procesja eucharystyczna powinna być widziana jako ważny element naszego chrześcijańskiego stylu życia. Przestrzeń publiczna też należy do Boga. Boga cichego i pokornego, przed Którym się klęka. Potężne kłopoty Europy w dużej mierze biorą się z niechęci czy wręcz wrogości wobec klękania przed Bogiem prawdziwym. A wtedy pozostawiamy pole fałszywemu bogu, którego wyznają islamscy terroryści. To oczywiste, że udział w procesji Bożego Ciała nie może być skierowany przeciwko komukolwiek. Znaczenie tego aktu daleko wykracza jednak poza jednostkowe życie. Kto z uniżeniem klęka przed Najświętszym Sakramentem niesionym w procesji Bożego Ciała, ten w pewien sposób oddaje Bogu nie tylko swoje życie, ale całą przestrzeń publiczną. I chciałoby się powiedzieć: to jest nasz styl życia, którego bronimy, zginając kolana przed Bogiem.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.