Jestem dumna z syna

GN 22/2017

publikacja 01.06.2017 00:00

Premier Beata Szydło mówi o kapłaństwie syna – ks. Tymoteusza – o swoich zadaniach oraz o tym, co dzieje się w sercu matki księdza.

Beata Szydło z synem tuż po prymicyjnej Eucharystii. Beata Szydło z synem tuż po prymicyjnej Eucharystii.
Alina Świeży-Sobel /foto gość

Alina Świeży-Sobel, ks. Jacek M. Pędziwiatr: Jak przyjęła Pani Premier decyzję syna o wyborze kapłaństwa?

Beata Szydło: Powołanie Tymka było dla mnie i mojego męża zaskoczeniem. Od dziecka syn był ministrantem i wiedzieliśmy, że służba liturgiczna jest dla niego bardzo ważna, ale nie przypuszczaliśmy, że w przyszłości wybierze seminarium duchowne. Jak wszyscy rodzice pragnęliśmy, aby Tymek był szczęśliwy, by wybrał drogę, która spełni jego marzenia i da dobrą przyszłość. Kiedy powiedział nam, że wybrał seminarium, nie ukrywam, że pojawiły się obawy. To niełatwa droga. Pamiętam, że prosiłam wówczas Tymoteusza, aby zastanowił się, czy najpierw nie powinien skończyć studiów na uniwersytecie, a dopiero potem pójść do seminarium.

Wydawało mi się, że 19-letni chłopak nie jest jeszcze wystarczająco dojrzały, by podjąć tak odpowiedzialną decyzję. Namawiałam go, aby studiował filozofię, bo bardzo się tą dziedziną interesował i miał sukcesy w olimpiadzie filozoficznej. Ale był zdecydowany i przekonany, że wybór, którego dokonał, jest tym, który przeznaczył mu Pan Bóg. Teraz, z perspektywy lat, wiem, że to właśnie powołanie.

Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.