Otwierali Pismo i płakali ze wzruszenia, wsłuchując się w piękne przykazania.
Pięćdziesiąt dni po żydowskim święcie Pesah Jerozolima znów wypełniła się pielgrzymami. Przybyli, by świętować Święto Tygodni, inaczej zwane Szawuot. „Będziesz obchodzić Święto Tygodni ku czci Pana, Boga twego, z ofiarą według wspaniałomyślności twej ręki złożoną stosownie do tego, jak ci pobłogosławił Pan, Bóg twój” – brzmiał nakaz umieszczony w Księdze Powtórzonego Prawa (16,9-10). Wiedzieli, że Bóg potrafi wiele zbudować na ludzkiej wdzięczności. Uczniowie Jezusa pozostali w mieście, jak im nakazał zmartwychwstały Pan, aby doświadczyć „bycia przyobleczonymi mocą z wysoka”. Ta moc przyszła w postaci Ducha Świętego. Otwarła się nowa stronica w dziejach zażyłości Boga z człowiekiem. W dniu Szawuot Izraelici przychodzili dziękować Bogu za przymierze na Synaju i za słowa życia, które przez Mojżesza otrzymali wyryte na kamiennych tablicach. Otwierali Pismo i płakali ze wzruszenia, wsłuchując się w piękne przykazania.
Tymczasem uczniowie Zmartwychwstałego doznali czegoś nowego. Ów Bóg, który niegdyś swym palcem pisał na kamiennych tablicach, tym razem Duchem Świętym wpisywał święte przykazania i obietnice w ich serca. Już nie podlegali prawu zawartemu w kodeksach, ale spontanicznej miłości budzącej się w ich sercach, i to mocą, której wcześniej nie znali. Bóg obdarowuje swój Kościół czymś lepszym niż nowe, choćby najdoskonalsze prawodawstwo. Daje mu Ducha Jezusowego, Osobę, która może dokonać ich wewnętrznej przemiany. Bogaci w to doświadczenie, „poczuli się mężni – jak wyjaśniał św. Jan Paweł II – zdolni do tego, by wypełnić powierzone im posłannictwo”.
W powtórkę „nowej Pięćdziesiątnicy” w Kościele wierzył sędziwy papież Jan XXIII, gdy przed niemal 60 laty zwoływał sobór do Watykanu. Podobnej Pięćdziesiątnicy ufał Jan Paweł II, gdy 20 lat później w centrum Warszawy wzywał nad naszym biednym, czerwonym krajem Ducha Świętego, który odnawia ziemię. Wielu ludzi, których poznałem w życiu, pokazało mi piękno egzystencji, bo zakochało się w tym Duchu. Do zaprzyjaźnienia się z Nim namawiał chorych w szpitalu, w którym byłem kapelanem, młody ks. Jakub. Nie dożył trzydziestki, umarł na białaczkę. „Weźmijcie Ducha Świętego” – mówił do uczniów Jezus po zmartwychwstaniu. Nie wystarczy, że Bóg Go nam posyła. Trzeba Go jeszcze „wziąć”.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.