Gdy syn pani premier zostaje księdzem

Święcenia kapłańskie ks. Tymoteusza Szydły są, śmiem twierdzić, wydarzeniem znamiennym i symbolicznym.

Syn polskiej premier Beaty Szydło został księdzem. Prawdopodobieństwo, że coś podobnego zdarzy się jakiemuś zachodniemu przywódcy, jest mniejsze niż szansa, że mu przez okno do zupy wpadnie meteoryt. Tym bardziej, że przywódcy ci w ogóle dzieci za często nie mają (o czym niedawno pisaliśmy TUTAJ).

Jednak nawet gdyby mieli dużo dzieci, nieznacznie tylko poprawiłyby się ich szanse, bo w tych krajach odsetek duchownych w odniesieniu do ogółu społeczeństwa ogląda się przez silny mikroskop. Wątpliwe zresztą, żeby oni chcieli mieć takie szanse. No, gdyby jeszcze księdzem została ich córka, najchętniej lesbijka, to może by to jakoś przełknęli. Ale tak, normalnie, szowinistycznie i klerofaszystowsko? Co by ludzie powiedzieli? Jaki by to był przykład?

Święcenia kapłańskie ks. Tymoteusza Szydły są więc na tle innych państw kontynentu, śmiem twierdzić, wydarzeniem znamiennym i symbolicznym.

Raz dlatego, że przez pół wieku panowania w Polsce komunizmu nie byłoby to w ogóle możliwe. Bo choć księży na metr kwadratowy przypadało u nas dużo, to zjawisko to absolutnie nie mogłoby wystąpić na jakimkolwiek metrze kwadratowym instytucji władzy. Gdyby ktoś wtedy miał syna księdza, to nie byłby nie tylko premierem czy pierwszym sekretarzem, ale nawet podrzędnym działaczem partyjnym.

Dwa dlatego, że to zdarzenie coś jednak mówi o Polsce obecnego czasu. Coś, czego nie chcieliby słyszeć na salonach Europy – to mianowicie, że chrześcijaństwo u nas owocuje i że jego konkretne owoce pojawiają się w każdym środowisku. Nawet w najbliższej rodzinie osoby dzierżącej ster władzy. To dobre świadectwo.

Szczęść Boże księdzu Tymoteuszowi i pozostałym neoprezbiterom. Bądźcie kapłanami na wzór Serca Jezusowego. I przenigdy nie uwierzcie jazgotowi świata, że nie jesteście potrzebni. Ludzie was potrzebują, niezależnie od tego, czy o tym wiedzą (jak w Polsce) czy nie wiedzą (jak na Zachodzie). I gratulacje dla Pani Premier.