Karanie Boskie

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 20/2017

publikacja 18.05.2017 00:00

Jeśli Bóg zło dopuszcza, to po to, żeby je móc odpuścić.

Karanie Boskie

Przy okazji 100. rocznicy objawień fatimskich objawiło się też sporo Bóg-macherów. Z ich internetowej twórczości wynika, że gdyby byli na miejscu Maryi, to o ile w ogóle by się objawiali, na pewno zrobiliby to lepiej. Najbardziej rozgniewał ich zawarty w fatimskim przesłaniu wątek kary. Nie pasuje to do prywatnej teologii Bóg-macherów, zgodnie z którą Bóg jest nami zachwycony jak PO antypolskimi rezolucjami UE, i wszystkich musi zabrać do nieba.

Pod jednym z „fatimskich” tekstów na stronie gosc.pl ktoś ironizował na przykład tak: „Te okropne dzieci (1,2,3...latka) nie chciały się nawrócić i odpokutować i dlatego zginęły w piekle wojny, którą zesłał »Bóg«, bo nie posłuchaliśmy Marii”.

To przykład często powracającej logiki, według której Pan Bóg, jeśli już musiałby zastosować karę, to powinien to robić metodą snajpera: z chirurgiczną precyzją ustrzelić łajdaka, tak, żeby inni nie mieli z tego powodu dyskomfortu. Bo karą Bożą byłoby przecież uśmiercenie wstrętnego delikwenta, prawda?

Nieprawda. Bóg chce nawrócenia, chce, żeby człowiek nie zadał sam sobie śmierci najgorszej z możliwych, bo wiecznej. Dlatego pierwsza część tajemnic fatimskich to wizja piekła. Po co to? Żeby ludzi straszyć? No nie! To ostrzeganie przed tym, co naprawdę ludziom grozi, jeśli się nie nawrócą. To jest kara, którą ludzie sami sobie gotują, uparcie kpiąc z Bożego miłosierdzia. O piekle mówi zupełnie jasno sam Jezus i żadna „lajtowa teologia” tego nie zakryje.

„Jedno zauważyłam, że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło” – napisała św. Faustyna, która także w wizji odwiedziła potworne czeluście.

Bez uznania tego, czym jest grzech i jak skutkuje, nie zrozumiemy, czemu Bóg dopuszcza takie rzeczy jak wojny światowe. Nie zrozumieją tego postchrześcijanie, którzy wierzą tylko w doczesność. Z takiej perspektywy rzeczywiście fizyczna śmierć wydaje się najgorszym, co człowieka może spotkać. My jednak wiemy, że śmierć fizyczna jest tylko ciasnym przejściem do lepszego świata. Gdy dla świata zabite dzieci są martwe, dla nas żyją w szczęściu nieosiągalnym na ziemi.

Ale Bóg nie chciał koszmaru, przed którym ostrzegała Maryja. Gdy jednak ludzie nie chcieli Go posłuchać, pozwolił wypełznąć z serc ludzkich plugastwu, które tam było. To nie było gorsze niż w czasach pokoju – to było tylko bardziej widoczne. Ludzie zobaczyli, jacy naprawdę są, gdy odwracają się od Boga. Czy to gorsze od nieświadomości?

I znowu Faustyna: „O Boże mój, nawet w karach, którymi dotykasz ziemię, widzę przepaść miłosierdzia Twojego, bo karząc nas tu na ziemi, uwalniasz nas od kary wiecznej”.

Każda inna kara jest szczęśliwa, jeśli zapobiega wiecznej. Ale to trzeba wiedzieć, że wieczna istnieje.

* * * * *

Dobrze, więc źle?

W „Gazecie Wyborczej” ukazało się streszczenie wyników badań na temat religijności Europejczyków, przeprowadzone przez amerykańskie Centrum Badawcze „Pew”. Z uzyskanych tam danych wynika, że w Polsce w ciągu 24 lat spadł odsetek katolików – z 96 do 87 procent. 45 proc. ankietowanych Polaków deklaruje, że co tydzień chodzi do kościoła, a 64 proc. Polaków uważa, że katolicyzm jest bardzo ważnym elementem tożsamości narodowej. Ponadto aż 55 proc. ankietowanych podziela stwierdzenie, że „nasi ludzie nie są doskonali, ale nasza kultura jest lepsza niż inna”. Wynika z tego, że proroctwa sprzed ćwierćwiecza o rychłym upadku polskiego katolicyzmu sprawdziły się w… 9 procentach. Nasuwa się też wniosek, że choć jesteśmy świadomi swoich wad, to w większości nie mamy kompleksów. Tekst został opatrzony tytułem: „Co dziesiąty Polak nie jest katolikiem, ale Kościół to wciąż potęga”. No, i to jest powód, dla którego „Wyborcza” tak uparcie próbuje naprawiać polski Kościół, żeby pasował do jej ideału – czyli żeby co dziesiąty Polak był katolikiem.

Nierówność równych

W minioną sobotę ulicami Krakowa przeszedł Marsz Równości. Manifestowali ludzie uważający się za pokrzywdzonych faktem, że mają tylko takie prawa jak wszyscy inni. I tak na przykład mężczyźni, którzy mają prawo poślubić kobiety, uważają za nierówność fakt, że nie mogą ożenić się z facetami – mimo że każdy mężczyzna w Polsce ma tak samo. Odpowiednio jest z kobietami. No to właściwie o co ten cały hałas, że nie ma równości?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.