Nie chcemy być bogami

GN 16/2017

publikacja 20.04.2017 00:00

O leczeniu niepłodności metodą naprotechnologii i o tym, dlaczego młodzi lekarze katolicy nie chcą być ginekologami, mówi lekarz ginekolog Tomasz Kandzia.

Nie chcemy być bogami Henryk Przondziono /foto gość

Jarosław Dudała: Wrócił Pan właśnie z kursu naprotechnologii u dr. Hilgersa w Instytucie Pawła VI w Omaha. Słyszy się opinie, że ta metoda nie jest naukowa.

Tomasz Kandzia: Podręcznik naprotechnologii dr. Hilgersa ma ponad 1200 stron. Powołuje się on w nim na ok. 1300 publikacji dostępnych w bazach naukowych, takich jak Pubmed. Oparcie naukowe naprotechnologii jest bardzo mocne. Z drugiej strony, naprotechnologia patrzy na człowieka także przez pryzmat jego godności. Staramy się wspomóc płodność. Nie chcemy nią manipulować, nie chcemy być bogami.

Naprotechnologii przypięto łatkę metody kościółkowej.

W moim kursie w Omaha uczestniczył muzułmanin. Był zachwycony tą metodą. Zrobił nawet niezły show w podziękowaniu dla dr. Hilgersa. Powiedział, że ta metoda to niesamowity skarb i zamierza otworzyć w Kairze dużą wielospecjalistyczną klinikę opartą właśnie na niej. Naprotechnologia ma przyszłość, i to wielką. Lekarze, którzy brali udział w tym kursie, byli z wielu krajów, m.in. z USA, Kostaryki, Brazylii, Argentyny… Uderzające było, że środowisko naprotechnologii tętni życiem. Mnóstwo amerykańskich lekarzy i instruktorów tej metody przyjechało do Omaha z dziećmi. To były całe rodziny. Nie jest to wymierające grono. Średnia wiekowa jest bardzo niska. Według mnie to przemawia za tym, że naprotechnologia działa, nie jest przeżytkiem i wypływa ze środowiska, które niesie w sobie życie.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.