Prosto z frontu

Marcin Jakimowicz

|

GN 16/2017

publikacja 20.04.2017 00:00

Kiedyś tańczyli breakdance i jeździli na deskorolkach. Dziś jeżdżą po świecie z filmami o ludzkich dramatach, w które wkracza żywy Bóg. Opowiadają bez obciachu o swej wierze. Bracia Maciej i Tadeusz Sykowie mówią, jak jest.

– Jeździmy po świecie z filmami opowiadającymi o sile chrześcijaństwa. Jest ogień! – opowiadają Maciej i Tadeusz Sykowie. – Jeździmy po świecie z filmami opowiadającymi o sile chrześcijaństwa. Jest ogień! – opowiadają Maciej i Tadeusz Sykowie.
roman koszowski /foto gość

Spotkałem ich przed kilkunastu laty. Młodzi chłopcy zanurzeni po uszy w kulturze hip-hopu stali przy murze krzyżackiej fosy w Toruniu. Na scenie festiwalu Song of Songs grał 2Tm2,3. Potężna ściana dźwięku. „Fajne – orzekli zgodnie bracia z Bydgoszczy – ale to nie nasze klimaty”. Ożywili się, gdy w świetle reflektorów stanął Stan Fortuna, franciszkanin z Bronxu, i zaczął rapować z szybkością karabinu maszynowego. Tadeuszowi i Maćkowi zaświeciły się oczy.

Spotykamy się po latach. Bracia przywieźli do bytomskiego kina film „Outcasts – Szare Anioły”. Porażający dokument o Franciszkanach Odnowy („Renewal”), którzy ruszają na ewangelizację w dzielnice, które porządni ludzie omijają szerokim łukiem.

Wyłem z bólu

Maciej Syka (rocznik 1982): – Przełomowe wydarzenie w moim życiu? Światowe Dni Młodzieży w Toronto w 2002 roku. Tak, tak, te same, które wedle prognoz mediów miały okazać się klapą... Przedostatniego dnia tego gigantycznego spotkania Jan Paweł II spotykał się z młodymi na Downsview Lands. Postanowiliśmy z bratem być tam wcześnie. Wstaliśmy bladym świtem i po piątej ruszyliśmy metrem na miejsce spotkania. Półprzytomni klapnęliśmy na siedzenia, wiedząc, że czeka nas 50 minut jazdy. Promienie wschodzącego słońca oświetlały nam twarze. Było ciepło. Nagle w tym półśnie poczułem, że ktoś wchodzi do wagonu i chwyta mnie za rękę. Przede mną wyrósł facet w szarym habicie. Obok niego stało kilku innych łysych zakonników z długimi brodami. Odpalili hasło: „Pozwól, że opowiemy ci naszą historię”. I zaczęli nawijać: „Jesteśmy franciszkanami z Bronxu, każdy dzień kończymy Różańcem, siedząc przed Najświętszym Sakramentem. Od jakiegoś czasu zza rolet widzieliśmy, że modli się z nami starsza kobieta z domu naprzeciwko. Siedziała na wózku inwalidzkim. Dwa dni temu zauważyliśmy, że nie ma jej w oknie. Pukamy . Nikt nie otwiera. Weszliśmy do środka. Kobieta leżała w kałuży krwi. Obok przewróconego wózka inwalidzkiego znaleźliśmy kartkę: »Ty suko. To za wiarę«”.

Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.