Czasem jest jak uderzenie pioruna, innym razem działa łagodnie. Ale zawsze skutecznie...
Romuald Kłos Agnieszka Kurek-Zajączkowska /Foto Gość
Rzymski żołnierz chwali Pana
Romuald Kłos zagrał rzymskiego żołnierza w „Pasji” Mela Gibsona. Od wielu lat mieszka w Rzymie.
Historia życia Romualda Kłosa to gotowy materiał na książkę i film. Film, w którym świetnie zagrałby drugoplanową rolę. Bo pierwszoplanową grałby Jezus.
Romuald urodził się w Warszawie, w latach 50. – Moi rodzice poznali się na studiach w Warszawie. Studiowali dyscypliny związane ze sportem. Moja mama miała wielki talent, mówiono, że zrobi karierę międzynarodową. Sama wierząca, poznała mojego ojca, niewierzącego. Pobrali się w kościele, bo babcia mojej mamy postawiła taki warunek. Potem mama zaszła w ciążę i... zaczęły się schody – opowiada rodzinną historię Romuald. – Wszyscy działacze sportowi, również mój ojciec, namawiali ją do aborcji. Mama, prosta dziewczyna, która znalazła się w wielkim mieście, wśród „wielkich” tego świata, czuła się pogubiona, wahała się. W końcu, gdy niemal godziła się na zabieg, jedna jedyna koleżanka dodała jej otuchy. I mama postanowiła mnie urodzić. Zostałem ochrzczony, ale w domu rządził ojciec, więc wychowywano mnie bez wiary. Przez 40 lat nie miałem z Kościołem nic wspólnego.
Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.