Kto ty jesteś? Nie pamiętam

Marcin Jakimowicz

|

GN 16/2017

publikacja 20.04.2017 00:00

Przychodzi Europa do lekarza: – Mam zaniki pamięci. – Od kiedy? – Co od kiedy? Chorujący na alzheimera, podcinający swe korzenie Stary Kontynent popełnia zbiorowe samobójstwo.

Księgarnia w byłym kościele w Maastricht (Holandia). Księgarnia w byłym kościele w Maastricht (Holandia).
henryk przondziono /foto gość

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Żydzi przetrwali po dwóch tysiącach lat diaspory? Dlaczego gdy przed siedemdziesięciu laty, po 1947 roku, na spalonej słońcem ziemi Izraela spotykali się ludzie z pozornie innych „planet”: wiedeński filharmonik, biedak z zapadłego sztetlu z Kresów Rzeczpospolitej, krawiec z Nowosybirska i czarnoskóry Etiopczyk, potrafili ze sobą rozmawiać i znajdowali wspólny temat? Bo mieli wspólne wspomnienia. Każdego tygodnia przy zapalonych w domu przez matkę świecach rodziny żydowskie wspominały. Opowiadały o Passze – wyjściu z egipskiej niewoli tak, jakby zdarzyła się przed tygodniem. Przecież wieczerza sederowa to nic innego jak uroczyste wspominanie minionych wydarzeń: wino przypomina krew baranka, pietruszka – gałązkę hizopu, za pomocą której Żydzi znaczyli odrzwia domów; słona woda to symbol łez wylanych w Egipcie i symbol Morza Czerwonego, chrzan – gorzki symbol niewoli. Tak, drodzy Państwo, Żydzi przetrwali dzięki wspominaniu! Łączyła ich pamięć, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Nieprzypadkowo „Ten, którego imienia nie odważają się wypowiedzieć” przedstawiał się jako Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba – Pan zakorzenionych w historii pokoleń.

Chasydzki filozof Joshua Abraham Heschel pisał: „Posiadać wiarę to wspominać. Wiara jest wspomnieniem tego, co wydarzyło się w przeszłości Izraelowi. Wiele z tego, czego wymaga Biblia, można zawrzeć w jednym słowie: »pamiętaj«: »Tylko strzeż się i pilnuj swojej duszy, abyś nie zapomniał tych rzeczy, które widziały twoje oczy, i aby nie odstąpiły twego serca po wszystkie dni twojego życia, ale opowiadaj o nich swoim synom i synom twoich synów« (Pwt 4,9)”.

To niezwykle charakterystyczne: hebrajskie słowo zarar oznacza zarówno pamięć, jak i męskie nasienie, plemnik. To jest to samo słowo! Przekazujemy pamięć albo znikamy z mapy. Izraelscy psychiatrzy od wielu lat głowią się nad „syndromem Holokaustu”. Małym dzieciom, które nie widziały nigdy obozów koncentracyjnych (nawet w filmach czy na obrazkach), śnią się koszmary: baraki, druty kolczaste, piece krematoriów. Budzą się przerażone, zlane zimnym potem. Dlaczego? – zastanawiają się psychiatrzy. Czy nie dlatego, że ich dziadkowie przeżyli tak potężną dawkę traumy, że przekazują ją następnym pokoleniom? O „syndromie Holokaustu” napisano mnóstwo opracowań.

Przekazujemy pamięć. Co stanie się, gdy wciśniemy guzik „reset”? Albo gdy pokolenie wymieniające wszystko na nowy model w rzeczywistość duchową, społeczną, polityczną wprowadzi znaną z komputerowej nowomowy postmodernistyczną opcję „wyczyść pamięć” czy „usuń historię przeglądania”? Strach pomyśleć.

Zbiorowa amnezja

Czy można wyprać historię, przekreślić ją? Przeciąć korzenie? To nie jest political fiction – to proces, który dokonuje się na naszych oczach.

Przed dwoma tygodniami opublikowano wyniki sondażu, w którym młodzi Niemcy w wieku od 18 do 34 lat odpowiadali na pytania związane m.in. z kwestią zakorzenienia w chrześcijaństwie. Ogromna większość z nich uznała, że Kościół i wiara odgrywają w ich życiu znikomą rolę. Aż 85 proc. respondentów stwierdziło, że nie potrzebuje Pana Boga i nauki Kościoła. Mniejszy lub większy brak zaufania do instytucji religijnych wykazało 86 proc. ankietowanych. Niezwykle symptomatyczne były również odpowiedzi dotyczące problemu imigrantów. Z raportu wynika, że zdecydowana większość respondentów uważa napływ imigrantów za pozytywne „wzbogacenie kulturowe”, jedynie 22 proc. jest przeciwko goszczeniu na terytorium Niemiec tzw. uchodźców.

Po krwawym zamachu w Paryżu 13 listopada 2015 r., po którym tysiące osób zmieniały facebookowe zdjęcia profilowe na hasło: „Je suis parisien”, abp Henryk Hoser, pasterz diecezji warszawsko-praskiej, bez owijania w bawełnę komentował: „Europa cierpi na amnezję, na zanik pamięci historycznej i zbiorowej, co jest dla niej niesłychanie groźne, bo traci swą tożsamość. Odmowa wyraźnej tożsamości jest cechą postmodernizmu, który w tej chwili jest główną ideologią, nurtem kultury i cywilizacji europejskiej. Europa nie jest zdefiniowana. Europa organizuje się od strony przede wszystkim marketingowej, od strony ekonomii. To jest pierwszy motor budowania tego, co nazywamy Unią Europejską. Ale z drugiej strony Europa odżegnuje się od swojej przeszłości. Nie ma żadnych idei, wartości, które byłyby wspólnototwórcze, które byłyby na tyle atrakcyjne, że pociągają ideał całej grupy społecznej czy całego pokolenia. Nie ma dzisiaj takiego ideału. Europa popełnia samobójstwo. Jeśli się nie przebudzi, przestanie istnieć”.

Pierre Manent – filozof związany z paryską Wyższą Szkołą Nauk Społecznych, do niedawna pupilek liberałów, nie ma wątpliwości: „Błąd Europy polega na tym, że odcięła się od swojej przeszłości, głównie tej związanej z chrześcijaństwem. Europa uznała, że każdy może dowolnie określać własną tożsamość. Ale podejmując taką decyzję, de facto podjęła inną – że tak naprawdę nie będzie istnieć”.

To jest krowa – krowę się doi

„Pamiętaj, skąd spadłeś, i nawróć się” – przypomina w Apokalipsie (2,5) św. Jan. Co dzieje się z narodem/kontynentem/społeczeństwem, które zaczynają tracić pamięć? – pytam dr. Jacka Kurka, historyka i kulturoznawcę.

− Już Cyprian Norwid nie miał wątpliwości: przestają istnieć. Gabriel García Márquez w „Stu latach samotności” opisał niezwykle ciekawy stan. Mieszkańcy Macondo marzyli o tym, by nie spać. Chcieli funkcjonować czynnie 24 godziny na dobę. By zdążyć... I jak to bywa u Márqueza, mieli taką możliwość. Tyle że wówczas pojawił się problem: zaczęli tracić pamięć. Wtedy jeden z nich, ratując całą społeczność, zaczął wypisywać na przedmiotach ich nazwy. To jest juka, to kubek, tam malanga, banany. W końcu na krowie wywiesił etykietkę: „To jest krowa. Trzeba doić ją co rano, by dawała mleko”. Okazało się, że te zaniki pamięci były coraz bardziej oszalałe i postępujące. W związku z tym wspomniany mieszkaniec Macondo zrobił dwie rzeczy: przed miejscowością postawił tabliczkę z jej nazwą, a trochę dalej (to dopiero jest piękne!) umieścił napis: „Bóg istnieje”. Pamięć to absolutny fundament. Mój śp. proboszcz ks. Franciszek Gębała opowiadał mi o oficerach, którzy jak co roku jechali z Warszawy do Chorzowa na uroczystość św. Floriana. Taka już była tradycja. Jechali, wesoło sobie rozprawiając, żartując, i nagle ocknęli się w Bytomiu. Co się stało? Dlaczego przespali Chorzów? Jak mogli zabłądzić? Okazało się, że przed rokiem skręcali za czterema wielkimi kominami. Mieli to zakodowane: za tą „harfą” kominów na światłach w lewo. Nikt im nie powiedział, że kominy zburzono… Gdy wyeliminujemy znaki, stracimy orientację. Gdy usuniemy pamiątki, punkty odniesienia, które nas określają w sytuacji życiowej, duchowej, historycznej, nasz wewnętrzny GPS zacznie wariować. I pogubimy się.

Modlitwa muzułmanów przed wielkim meczetem  w Paryżu.   Modlitwa muzułmanów przed wielkim meczetem w Paryżu.
east news

Nie podcinaj korzeni!

„Europa – wołał stanowczo Jan Paweł II na Jasnej Górze w czasie swojej pierwszej pielgrzymki nad Wisłę w 1979 r. – nie może przestać szukać swojej podstawowej jedności, musi zwrócić się do chrześcijaństwa”. Po 18 latach przybywający do Gniezna papież podkreślał: „Nie będzie jedności Europy, dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha. Ten najgłębszy fundament jedności przyniosło Europie i przez wieki go umacniało chrześcijaństwo, ze swoją Ewangelią, ze swoim rozumieniem człowieka i wkładem w rozwój dziejów ludów i narodów. Nie jest to zawłaszczanie historii. Jest bowiem historia Europy wielką rzeką, do której wpadają rozliczne dopływy i strumienie, a różnorodność tworzących ją tradycji i kultur jest jej wielkim bogactwem. Zrąb tożsamości europejskiej jest zbudowany na chrześcijaństwie. A obecny brak jej duchowej jedności wynika głównie z kryzysu tej chrześcijańskiej samoświadomości”.

Po czterech latach, w czerwcu 1991 r., Jan Paweł II znów niezwykle stanowczo upominał się o uszanowanie chrześcijańskich korzeni Starego Kontynentu: „Jedynie wierna swym korzeniom Europa będzie w stanie sprostać wyzwaniom trzeciego tysiąclecia. Nie podcina się korzeni, z których się wyrosło!”.

– Od trzech lat mieszkam w miejscowości, którą wcześniej znałem tylko z wakacyjnych wędrówek – opowiada Marek Stokowski, pisarz, kustosz gigantycznego zamku w Malborku. – Dopiero wczoraj dowiedziałem się, że na sąsiedniej działce, zarośniętej teraz krzewami i sosnami, stał dom z czerwonej cegły. Bardzo ładny i zadbany. Mieszkało w nim starsze małżeństwo. Ci ludzie zmarli w latach 80., a potem ich dom zaczął znikać, cegła po cegle, klamka po klamce, deska po desce. Dziś nie ma po nim śladu. I pewnie już nigdy nie dowiem się niczego bliższego o jego dawnych właścicielach, to znaczy o części mikroświata, w jakim niedawno osiadłem. Jestem i będę uboższy o tę utraconą pamięć. Skoro odczuwam taką stratę z powodu zaginionej historii życia obcych mi ludzi, to jak bardzo byłbym okaleczony przez brak wiedzy i czułej pamięci o moich najbliższych! Na jakie wygnanie skazujemy się, albo zostajemy skazani, kiedy tracimy pamięć o losach dziadków i pradziadków, o czynach i pragnieniach pokoleń naszych rodaków, a także o myśli Greków i prawie Rzymian, i o cywilizacji wyrosłej z ducha i litery Starego i Nowego Testamentu. Zapomnieć o tym naszym wspólnym domu lub go porzucić, albo pozwolić, żeby się rozpadł cegła po cegle, to jakby trzasnąć głową w żelazną belkę, ocknąć się potem i stać na środku jakiegoś placu, nie wiedząc, gdzie jesteśmy, o co nas pytają, nie rozpoznając języka, jakim do nas mówią, nie znając własnego imienia ani adresu, nie wiedząc, skąd przyszliśmy, czy ktoś nas kocha i czy my kogoś kochamy.

– Proponuję czasami studentom na wykładzie, żeby wyobrazili sobie taką sytuację: kończą się zajęcia, a my zapominamy, kim jesteśmy – podsumowuje dr Kurek. – Zapominamy, jak mamy na imię, nazwisko, jaki jest nasz adres. Kompletny reset. Nie trafiamy do domu. Jesteśmy bezradni. Pomóc może nam jedynie ktoś, kto nie utracił pamięci, a miał wiedzę o nas. Może nas wziąć za fraki i doprowadzić do domu. On pamięta. Maciek Niesłony zrobił kiedyś fantastyczną serię zdjęć. Tu, w hospicjum, które widać za oknami Domu Kultury, w którym rozmawiamy. To była opowieść o dwudziestoletnim chłopaku. Nieudana operacja wycięcia guza mózgu. Śpiączka. Ten człowiek leżał nieprzytomny. Kto był jego pamięcią? Jego bliscy! Nagle, po wielu miesiącach, ten człowiek, wbrew diagnozom lekarskim, obudził się. Nie wiadomo dlaczego. Dziennikarz Radia eM zapytał potem w audycji: „Czy pamiętasz PESEL?”. Pamiętał. Pamięć jest fundamentem. Trzeba o nią dbać, ale nie można zatruwać sobie głowy. Zatruta pamięć jest pamiętliwością, czyli przypominaniem sobie jedynie wszystkich naszych zranień. Rodzi w nas pragnienie odwetu, narastającą gorycz. Pamięć to jest dom. Możesz ruszyć na koniec świata, ale wiesz, że masz dokąd wrócić. Jeśli tego nie wiesz, jesteś tułaczem…

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.