Czy Bóg posługuje się złem?

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 13/2017

publikacja 30.03.2017 00:00

To dobrze, że Bóg wyprowadza dobro ze zła, ale lepiej, żeby mógł wyprowadzać dobro z dobra.

Czy Bóg posługuje się złem?

W poprzednim felietonie przytoczyłem ironiczne stwierdzenie Magdaleny Środy, że Rebecca Kiessling (Amerykanka poczęta wskutek gwałtu) nie wyjaśnia, „dlaczego Bóg w swoich planach posługuje się gwałcicielami”. Jak zauważyłem, naczelna feministka kraju mogłaby poznać jej wyjaśnienie, gdyby dała pani Kiessling szansę cokolwiek wyjaśniać. Nie skorzystała. Zamiast tego poparła utrącenie wykładu na UW, co się niestety stało.

Pomyślałem jednak, że skoro pani Środa nie wie, dlaczego „Bóg w swoich planach posługuje się gwałcicielami”, to jest to dobra okazja, żeby ten temat podjąć.

Pierwsza rzecz jest taka, że żaden grzech nigdy nie jest w planach Bożych. Bóg, owszem, wyprowadza dobro nawet ze zła, ale właśnie – „nawet”. Kto grzeszy, niech sobie nie wyobraża, że wyświadcza Bogu uprzejmość, bo oto teraz On będzie mógł z tego wyprowadzić dobro. To nie jest tak, że Bóg użył gwałciciela, żeby mogła się urodzić Rebecca Kiessling. Grzech nigdy nie jest metodą osiągania czegoś dobrego. Ona się urodziła nie z powodu grzechu, tylko pomimo niego. I jest błogosławieństwem – bo każde poczęte dziecko jest błogosławieństwem, choć człowiek tego często na początku nie widzi. Jest dobrem, które pojawia się nieraz pomimo złych rzeczy, jakie człowiek wyprawia – a nie dlatego, że je wyprawia. Jest znakiem Bożego miłosierdzia wśród krzywd, jakie sobie ludzie wyrządzają.

Podobnie grzechem jest zdrada małżeńska – nigdy dziecko, które może się pojawić z cudzołożnego związku. Grzechem jest przygodny seks – nigdy dziecko, które bywa jego konsekwencją. Grzechem jest stosowanie procedury in vitro – nigdy dziecko, które może się w jej efekcie urodzić.

Nie wolno mówić, że jakiekolwiek dziecko jest „owocem grzechu”. Bo owocem grzechu jest brak owocu, pustka zamiast bytu, dziura w tym, co miało być całe. Owocem grzechu jest śmierć, a tu mamy do czynienia z czymś dokładnie przeciwnym – z cudem nowego życia. To jest Boży sposób na zło. Kto Mu zaufa i to życie przyjmie, nie będzie żałował. Ale ludzie często tej łaski nie uznają, bo ona kłóci się z ich scenariuszami, a diabeł jeszcze te scenariusze podkręca. To dlatego dla świata „to takie oczywiste”, że dziecko niezaplanowane, a zwłaszcza poczęte w wyniku gwałtu lub chore, musi być usuwalne.

I często jest tak, że choć Bóg wyprowadza dobro ze zła, na przykład z gwałtu, to ludzie zadają temu dobru kolejny gwałt i kolejny, i kolejny.

To nie będzie trwało bez końca. Istnieje zło, z którego Bóg już dobra nie wyprowadza. Nazywa się piekłem. To opcja dla konsekwentnych zwolenników „pro choice”. Tak sobie wybierali i wybierali, aż sobie ostatecznie wybrali.

* * *

Przypadkowy radny

Jan Posłuszny, radny PO ze Szczecina, wziął udział w politycznym proteście sadzenia drzew. Podobnych akcji w kraju było więcej, również z udziałem władz Platformy Obywatelskiej, a motywem była rzekoma „masakra drzew”, wywołana jakoby prawem zezwalającym na wycinanie drzew na własnej posesji. Sprawa ze szczecińskim radnym nabrała jednak szczególnego smaczku, gdy okazało się, że pan Posłuszny, zanim zaprotestował przeciw nowemu prawu, najpierw z niego skorzystał i wyciął drzewa na własnej działce. Kiedy sprawa się wydała, radny tłumaczył, że przy sadzeniu antypisowskich drzew znalazł się przypadkowo. Zdjęcia z tamtego wydarzenia pokazują, że radnemu także przypadkowo wpadła w ręce łopata i przypadkowo z niej skorzystał. Cóż, skoro tak, to można przypuszczać, że cały ten przypływ politycznej miłości do drzew jest zupełnie przypadkowy i nie należy z niego wyciągać wniosków.

Szacunek inaczej

Po Nowym Jorku jeździł „autobus wolności słowa”. Widniały na nim graficzne symbole chłopca i dziewczynki, a pod nimi był napis: „To biologia: chłopcy są chłopcami i zawsze nimi będą. Dziewczynki są dziewczynkami i zawsze nimi będą. Nie można zmienić płci. Uszanuj wszystkich”. Autobus został w biały dzień zdemolowany. „Nieznani sprawcy” wybili szyby, podziurawili karoserię i pokryli pojazd napisami w rodzaju „wolność dla trans”. Niech się jednak nikt nie dziwi, że tak wygląda szacunek w wydaniu gender. No bo skoro w tych środowiskach wierzą, że facet może być kobietą, to i agresję mogą uważać za formę szacunku i dialogu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.