Brexit może być zaledwie pierwszą odsłoną ogromnych zmian na Wyspach. Szkocja ogłosiła właśnie, że wystąpienie Wielkiej Brytanii z UE jest wystarczającym argumentem do ogłoszenia kolejnego referendum niepodległościowego.
Pierwsza minister Szkocji, Nicola Sturgeon, pragnie oderwania się Szkocji od Wielkiej Brytanii.
FACUNDO ARRIZABALAGA /EPA/PAP
Wielka Brytania ma za sobą dwudniowe polityczne trzęsienie ziemi. W poniedziałek 13 marca brytyjski parlament wyraził zgodę na ostateczne rozpoczęcie przez premier Theresę May procedury Brexitu. Szef rządu, zgodnie z art. 50 traktatu lizbońskiego, oficjalnie zawiadomi o zamiarze wyjścia z Unii Europejskiej i rozpocznie negocjacje, które zakończą się najwcześniej za dwa lata. W odpowiedzi już dzień później pierwsza minister Szkocji (odpowiednik premiera) Nicola Sturgeon ogłosiła: jej kraj złoży wniosek w sprawie jak najszybszego zorganizowania kolejnego referendum niepodległościowego.
Przeciwnicy Sturgeon zarzucają jej cyniczną grę polityczną, gdyż poprzednie referendum było niecałe trzy lata temu, a sondaże nie wykazują dużych zmian preferencji wyborców. Pierwsza minister odpowiada, że po Brexicie zaszła „znacząca zmiana pozycji ustrojowej Szkocji”. Szkoci byli za pozostaniem w UE, a rząd w Londynie zareagował „murem zatwardziałości” na prośby o wynegocjowanie dodatkowych przywilejów po opuszczeniu wspólnoty. Na razie temperatura szkocko-brytyjskiego sporu jest bardzo wysoka. Brytyjski minister ds. Szkocji mówi o „obsesji”, która dotknęła Nicolę Sturgeon. Ta z kolei odpowiada: „Nie ma mowy o dyktacie Downing Street”. Czy referendum jest już przesądzone? A jeżeli tak, kiedy może ono nastąpić?
Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.