Rycerze okrągłego stołu

Leszek Śliwa

|

GN 11/2017

publikacja 16.03.2017 00:00

– W rodzinach wielodzietnych radości się mnożą, a cierpienia dzielą – twierdzi Rosa Pich-Aguilera. Wie, co mówi, sama miała szesnaścioro rodzeństwa, a jej mąż – czternaścioro. Razem doczekali się osiemnaściorga dzieci.

Ostatnie zdjęcie całej rodziny z najstarszą córką (pierwsza z lewej), zmarłą w 2012 roku. Zrobiono je przy okazji Pierwszej Komunii bliźniaków Pepy i Pepe (11. i 12. z lewej). Ostatnie zdjęcie całej rodziny z najstarszą córką (pierwsza z lewej), zmarłą w 2012 roku. Zrobiono je przy okazji Pierwszej Komunii bliźniaków Pepy i Pepe (11. i 12. z lewej).
archiwum rodzinne

Na rodzinę Rosy właśnie przyszedł czas na dzielenie cierpień. 6 marca zmarł jej mąż, José María Postigo. Choroba trwała raptem dwa tygodnie, od chwili, kiedy zdiagnozowano mu raka wątroby z przerzutami. Miał 56 lat. „Bóg jest naszym bardzo dobrym Ojcem, aczkolwiek czasem czegoś nie rozumiemy. Przed godziną Chema (hiszp. zdrobnienie imienia José María – przyp. L.Ś.) odszedł od nas do nieba na zawsze...” – napisała Rosa na Facebooku.

Pod górkę

Grudzień 2015. Rosa i Chema otrzymują międzynarodową nagrodę Europejska Duża Rodzina Roku, przyznaną przez organizację European Large Families Confederation (ELFAC). W uzasadnieniu jury napisało, że „rodzina Postigo–Pich jest przykładem niezłomnego przezwyciężania trudności”. Małżeństwo Rosy i Chemy od początku miało bowiem „pod górkę”. Ich pierwsza córka, Carmen, urodziła się z ciężką wadą serca. Lekarze dawali jej szanse na najwyżej trzy lata życia. Przeżyła 22, zmarła w 2012 roku. Kolejne dwoje dzieci urodziło się z podobnymi dolegliwościami. Jedno żyło półtora roku, drugie – dziesięć dni.

Oboje z mężem chcieli stworzyć dużą rodzinę, tymczasem lekarze twierdzili, że kolejne dzieci prawdopodobnie też urodzą się chore i doradzali im zrezygnowanie z posiadania potomstwa. „To były dla nas bardzo trudne chwile. Mówiłam Bogu: »Panie, pochowałam dwoje dzieci, więcej tego już nie wytrzymam«. Rozważyliśmy wszystko z mężem i powiedzieliśmy sobie jednak zdecydowanie, że dla naszych nienarodzonych jeszcze dzieci lepiej będzie nawet umrzeć w dzieciństwie niż nie począć się nigdy. Kto bowiem umiera, idzie do Boga jako Jego dziecko, a ten, kto nigdy nie zaistniał, nigdy już istnieć nie będzie” – tłumaczy Rosa, supernumerariuszka Opus Dei.

Dostępne jest 23% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.