Pojedziemy na łów

Edward Kabiesz

|

GN 10/2017

publikacja 09.03.2017 00:00

„Pokot” Agnieszki Holland przypomina propagandową, radykalnie proekologiczną i antyklerykalną agitkę.

Agnieszka Mandat jako Janina Duszejko i Miroslav Krobot w roli Borosa Sznajdera, czeskiego uczonego zajmującego się badaniem „holokaustu robaczków”. Agnieszka Mandat jako Janina Duszejko i Miroslav Krobot w roli Borosa Sznajdera, czeskiego uczonego zajmującego się badaniem „holokaustu robaczków”.
Robert Palka /Next Film

Wzbudzający obecnie największe dyskusje polski film – „Pokot” Agnieszki Holland, jeszcze przed kinową premierą zdobył wyróżnienie na Festiwalu Filmowym w Berlinie. Otrzymał nagrodę Alfreda Bauera przeznaczoną dla filmów fabularnych otwierających nowe horyzonty sztuki filmowej. Trudno zrozumieć, jakie horyzonty otworzył „Pokot”, jeden z najsłabszych filmów w karierze autorki m.in. „Trzeciego cudu” i „W ciemności”. Być może chodziło o jakieś inne horyzonty, bo moim zdaniem „Pokot”, trudny do sklasyfikowania gatunkowo, to raczej nieudany miks gatunkowy. Znajdziemy tu elementy thrillera, horroru, zaangażowanego filmu społeczno-obyczajowego, a także agitki przypominającej najlepsze dokonania sowieckiej propagandy.

Nie można jednak nie zauważyć, że reżyserka kierowała się po części szlachetnymi intencjami, troską o los zwierząt. Tyle tylko, że w tym miejscami surrealistycznym filmie wszystko wydaje się jednowymiarowe. To dziwne, bo w swoich najlepszych dokonaniach reżyserka ważne problemy, w tym również wiary, potrafiła przedstawić w sposób pobudzający do dyskusji.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.