Prorocy w swojej ojczyźnie

Sejm upamiętnił osobę ks. Franciszka Blachnickiego. Być może kiedyś brytyjska Izba Gmin lub Izba Lordów w podobny sposób uczci postać Nicky’ego Gumbla.

Dwa różne światy, dwie różne postacie. Także dlatego, że pierwsza z nich jest już w drodze do wyniesienia na ołtarze, druga – jeszcze (oby jak najdłużej!) jest z nami na ziemi. Różni ich nie tylko odległość czasowa i geograficzna. Również kontekst kulturowy, społeczny i religijny jest inny.

Ks. Blachnicki działał w warunkach państwa totalitarnego, ale w społeczeństwie, które generalnie było związane z Kościołem. Nawet jeśli były to związki luźne lub powierzchowne, to jednak punkt wyjścia w docieraniu do ludzi, głównie do młodzieży, był nieco łatwiejszy (pomimo ograniczeń zewnętrznych).

Nicky Gumbel, współtwórca kursów ALPHA, działa w zdecydowanie innym kontekście: w państwie demokratycznym i raczej nie stawiającym barier wolności religijnej (choć pewne problemy związane z ustawodawstwem godzącym w wolność sumienia są realne), ale jednocześnie w społeczeństwie, o którym powiedzieć „silnie zlaicyzowanym” byłoby mocno dyplomatyczne. Nicky Gumbel działa w warunkach tak silnego wykorzenienia ze świadomości i tożsamości chrześcijańskich odniesień, że nawet pewne kody kulturowe, kiedyś naturalnie rozpoznawalne, jak krzyż, Biblia czy osoba Jezusa Chrystusa, dla młodego pokolenia są naprawdę czymś CAŁKOWICIE obcym.

Nieraz miałem okazję przekonać się o tym na miejscu, również w tym tygodniu, podpatrując z bliska, jak działają pionierzy „Alfy” w Londynie. I tak jak działalność, zapał, proroczy zmysł ks. Blachnickiego były ożywcze dla często uśpionej czy zatrzymującej się na „paciorku” i wyłącznie tradycyjnej wierze Polaków, tak działalność, zapał i proroczy zmysł anglikańskiego pastora jest ożywczy dla niemal doszczętnie wyrugowanej z wiary ziemi brytyjskiej. Nawet metody – choć oazy i kursy ALPHA różnią się w wielu miejscach – wychodzą z podobnego klucza „przeżyciowego”: trzeba doświadczyć, dotknąć wspólnoty, stworzyć relacje, usiąść razem do stołu, spędzić ze sobą czas. Bo taki jest Kościół. Tworzą go relacje: z ludźmi i z Bogiem. Taki jest Kościół, a jeśli taki nie jest – przestaje być Kościołem.

–To nie jest tak, że uczestnicy kursów najpierw stają się wierzącymi, a następnie włączają się do Kościoła. Oni włączają się w Kościół, widzą go podczas „Alfy” i w takim kontekście, w takim Kościele właśnie znajdują Jezusa – mówił mi Nicky we wtorek podczas rozmowy w jego mieszkaniu w Londynie (więcej za tydzień w GN).

 Dobrze, że w Polsce Sejm zdobył się na symboliczny gest. Wierzę, że brytyjski parlament kiedyś podobnie doceni rolę Nicky’ego Gumbla w przywracaniu do życia Wielkiej Brytanii.