Ostrożnie z tą wycinką! Ostrożnie z zakazami!

Nieodpowiedzialna wycinka drzew grozi katastrofa ekologiczną, ale prawo zakazujące wycinki bez zezwolenia również może mieć negatywne skutki dla... zadrzewienia.

Trociny się sypią po zmianie prawa dotyczącego wycinki drzew na prywatnych posesjach bez wymogu uzyskania zezwolenia. Tak przynajmniej twierdzą przeciwnicy nowelizacji zwanej potocznie "Lex Szyszko". Od pierwszego stycznia w życie weszły przepisy, które pozwalają właścicielom prywatnych posesji wycinać drzewa i krzewy na swojej ziemi bez zezwolenia, za wyjątkiem kilku ściśle określonych sytuacji. Część (głównie właściciele posesji) wzięła z tej okazji w ręce piły i topory, inni wzięli transparenty i banery z napisami oskarżającymi rząd o dewastowanie środowiska naturalnego. Stanowisko w sprawie zajął nawet Jarosław Kaczyński, zapowiadając, że nowe prawo zostanie zmienione. Jednym z zarzutów jest ryzyko prowadzenia masowej wycinki przez deweloperów.

Myślę, że warto jednak zwrócić również uwagę na inny aspekt tej dyskusji. Posłużę się swoim przykładem: jestem właścicielem niewielkiej (ok. 530 m2) działki w Tychach, na której w ostatnich latach zasadziłem kilka świerków i młody buk. Bardzo lubię zieleń i chciałbym zobaczyć te drzewa, gdy podrosną. Jeśli jednak pojawi się ryzyko powrotu utrudnień w wycince drzew, które sam zasadziłem i sam pielęgnowałem na własnej ziemi, to będę zmuszony przynajmniej znacząco je przerzedzić. Zostawić jedno lub wcale, a w zamian posadzić niewielkie drzewko owocowe. Dlaczego? Bo nie mogę sobie pozwolić, by na mojej posesji, która po dłuższej granicy ma 27 metrów, wyrosło drzewo osiągające 20-30 m wysokości i rozłożystość korony do kilkunastu metrów. Nie mogę choćby ze względów bezpieczeństwa, gdy nie ma  pewności, że w sytuacji zagrożenia będę mógł w dowolnej chwili chwycić za piłę, a ewentualna zgoda na wycinkę będzie zależała od subiektywnej decyzji urzędnika.

Oczywiście sytuacja inaczej wygląda, gdy do dyspozycji jest 2,3 lub 5 tys. m2 i śmiało na posesji można zasadzić las, który nie grozi budynkom ani ludziom. Nie każdy ma jednak taką możliwość, a na terenach miejskich zdecydowana większość ogrodów to niewielkie działki w ciasnej zabudowie.

Efektem uwolnienia prawa o wycince własnych drzew i krzewów jest nie tylko karczowanie, ale też możliwość swobodnego obsadzania miejskich działek z komfortowym poczuciem, że nie jest to decyzja, która w przyszłości stanie się przekleństwem właściciela. I o tym też nie można zapominać podczas prób uszczelnienia prawa, mając na celu ochronę drzewostanu przed bezmyślnością deweloperów.