Wierzący rozum

ks. Jerzy Szymik

|

GN 4/2017

publikacja 26.01.2017 00:00

Dążenie do bezkonfliktowego połączenia Kościoła ze światem oznacza, że nie docenia się istoty Kościoła i istoty świata.

Wierzący rozum

Od miesięcy wiedziałem, o czym będzie mój pierwszy „As z rękawa”: o „Ostatnich rozmowach” Petera Seewalda z Benedyktem XVI. Pierwszy – o ostatnich.

W jesiennych numerach GN pisał o książce krótko i ciepło Naczelny, obszernie i ciekawie – ks. Jaklewicz, drukowano fragment „Ostatnich rozmów”. Polskie media liberalno-lewicowe właściwie książki nie zauważyły. Pojawiło się jedynie parę protekcjonalnych prychnięć (90-latka, którego się jeszcze niedawno nazywało synem żandarma i szwaczki, karierowiczem, doktrynerem, pancernym, hamulcowym i rottweilerem – to wszystko cytaty – można już teraz wyrozumiale pogłaskać, pokazując, że język nienawiści to nie my, obiektywni). Pisali zajmująco – choć kontrowersyjnie – Kucharczak i Terlikowski. I tyle, nawet jeśli coś mi umknęło.

Wszystko za mało dla jednej z najważniejszych książek czasu przełomu i zmiany. Wiadomo, jakiej zmiany. Dlatego jedynym celem mojego felietonu jest zachęcić czytelników GN do lektury „Ostatnich rozmów” – dobrej książki. A jest ona dobra w każdym swoim wymiarze: dziennikarskim, literackim, teologicznym i – rzekłbym – etycznym; pokazuje bowiem wnętrze dobrego i mądrego człowieka.

Co rusz znajdziemy jedyne w swoim rodzaju połączenie subtelnego humoru, wiary i zdrowego rozsądku. Seewald: „Jak unieść ciężar postanowienia o takiej doniosłości, nie rozmawiając o tym z nikim?”. Papież: „Z Bogiem można wyczerpująco porozmawiać”. Albo ni stąd, ni zowąd: „Podobno nie posądza się mnie o bycie masonem”. Albo o swojej naukowej młodości: „Uważano mnie za obiecującego młodzieńca (uśmiech); należałem do grona osób, po których się spodziewano, że coś z nich będzie”. Seewald: „I to uderzyło Ojcu do głowy?”. Papież: „Bynajmniej, ale bądź co bądź potrzebuje się wtedy upokorzeń”. Seewald: „Upokorzeń?”. Papież: „Jeśli zmierza się od celu do celu i wszędzie zbiera pochwały, to może się to okazać niebezpieczne dla młodego człowieka”.

Iluż to się widuje tym sposobem nienaprawialnie zepsutych, prawda? W każdym razie młodemu Ratzingerowi upokorzeń nie brakło. Ani staremu...

Jeśli ktoś ma kłopoty ze zrozumieniem współczesnych Niemiec – Niemiec kościelnych, społecznych, politycznych – sporo się nauczy. Benedykt XVI o stolicy: „Berlin negatywnie podchodzi do katolickiej tradycji i prezentuje świat protestancki, w którym katolickość jest obecna i praktykuje się ją, ale poniekąd na marginesie. W czasie pobytu w stolicy Niemiec Guardini pisał listy (…). Porusza już samo jego wyznanie na temat potęgi kultury świeckiej, tak przytłaczającej, że nie wiadomo, jak się jej oprzeć. Czuł się wewnętrznie dogłębnie zdruzgotany i wstrząśnięty. (…) Nie można oczekiwać, że w Berlinie jest tak jak w Madrycie, Londynie czy Edynburgu. To też nie są miasta katolickie, ale o innej opinii publicznej… Berlin jest chłodny”. I jeszcze ostrzej: „W Niemczech mamy do czynienia ze zorganizowanym i dobrze płatnym katolicyzmem. W wielu wypadkach są to zatrudnieni świeccy występujący naprzeciw Kościoła z mentalnością pracowników zrzeszonych w związkach zawodowych. Jest dla nich jedynie pracodawcą, na którego spogląda się krytycznym okiem. Nie kieruje nimi dynamika wiary, tylko zajmowana pozycja”…

Pasjonujące są stronice dotyczące Vaticanum II i współczesnej debaty na temat soboru i jego skutków. Na pytanie: „Jako uczestnik, jako współodpowiedzialny nie odczuwa Ojciec wyrzutów sumienia (za niektóre wydarzenia i procesy „posoborowe”)?” odpowiedź brzmi: „To, co faktycznie powiedzieliśmy i przeprowadziliśmy, było właściwe i musiało się stać”. Ale – uwaga! – „zabrakło właściwej oceny reperkusji politycznych i faktycznych następstw. Za daleko poszliśmy w teologię i nie zastanowiliśmy się nad tym, jakie implikacje pociągną te sprawy za sobą na forum zewnętrznym”.

„Za daleko poszliśmy w teologię” – cóż to dla mnie za zdanie, co za lekcja…

40 lat wcześniej, w tekście pt. „Dziesięć lat Vaticanum II”, na ten sam temat wypowiadał się następująco: „Dążenie do bezkonfliktowego połączenia Kościoła ze światem oznacza, że nie docenia się istoty Kościoła i istoty świata. Bycia chrześcijaninem nie da się przyporządkować racjonalnej strukturze jakiejś epoki; chrześcijanin właśnie dziś musi się nastawić na to, że przynależy do mniejszości i że w dużej mierze stoi w sprzeczności z tym, co jest przekonujące do »wzoru z tego świata« (Rz 12,2). Sensowności tego świata chrześcijanin przeciwstawia zdolność osądu wierzącego rozumu. Zdolność i odwaga przeciwstawienia się, siła do uczenia się bycia w sytuacji mniejszości staje się naglącym zadaniem w chrześcijańskiej relacji wobec świata w następnych latach – w odejściu od trendu posoborowej euforii, która właśnie w tej kwestii zbłądziła najbardziej”. 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.