Żubry do kontroli

Tomasz Rożek

|

GN 3/2017

publikacja 19.01.2017 00:00

Jak to jest z tymi żubrami? Jedni twierdzą, że trzeba strzelać, bo tych zwierząt jest za dużo. Inni sprawiają wrażenie, że jesteśmy u progu wystrzelania całej polskiej populacji żubrów. Jak zwykle emocje biorą górę, więc przyjrzyjmy się faktom.

Jak to możliwe, że na żubry się poluje, skoro są one objęte unijną ochroną? Jak to możliwe, że na żubry się poluje, skoro są one objęte unijną ochroną?
jakub szymczuk /foto gość

Nie odkryję Ameryki, pisząc, że Ministerstwo Środowiska, a właściwie minister środowiska Jan Szyszko nie ma dobrej prasy. Kilka miesięcy temu pisałem o Puszczy Białowieskiej i konflikcie, jaki wybuchł wokół wycinki drzew. W świat poszedł wtedy przekaz, z którego wynikało, że oto w Polsce chcą wyrąbać kilkusetletni, ostatni dziki las w Europie. To była nieprawda. Ale motywacje, które przedstawiał resort środowiska, także nie miały nic wspólnego z faktami naukowymi. Mówienie, że to człowiek ukształtował puszczę i że gdyby nie było człowieka, puszcza też by nie istniała, trudno nawet komentować. Teraz nadciąga kolejny kataklizm.

Do odstrzału

Kilka dni temu Lasy Państwowe zdecydowały o wstrzymaniu odstrzału żubrów i w jednym z nadleśnictw (Borki) zarządziły kontrolę. To właśnie na kontrolowanym terenie najczęściej dochodziło do eliminacji tych zwierząt. Nadleśnictwo Borki (leżące na obszarze Puszczy Boreckiej) pod koniec zeszłego roku dostało pozwolenie na odstrzał 10 żubrów, czyli 10 proc. żyjącej tam populacji. Leśnicy tłumaczyli, że to niezbędne, bo tylko tak można wyeliminować w stadzie gruźlicę. Przyrodnicy pytali, jakim cudem można na odległość rozpoznać chorego osobnika. Żubry – jako gatunek – zostały odratowane cudem. Gdyby nie to, że kiedyś lekką ręką zwierzęta te dawano jako luksusowy podarek władcom Europy i dzięki temu przetrwały w prywatnych zwierzyńcach, dzisiaj oglądalibyśmy je tylko na rycinach. Zwierzęta udało się przywrócić nie tylko Puszczy Białowieskiej. Profesor Rafał Kowalczyk, szef Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży, mówi jasno, że strzelanie do żubrów to porażka naszego systemu ochrony przyrody. Inni sugerują, że w tym wszystkim nie chodzi o dbałość o zdrowie zwierząt, tylko o spory zarobek. Nie jest tajemnicą, że w Puszczy Boreckiej odbywały się polowania na żubry, podczas których strzelano także do zwierząt przywiezionych tam z gospodarstw hodowlanych. Za takie polowania oczywiście bardzo dużo się płaci. Zgodnie z oficjalnym cennikiem nadleśnictwa samo zranienie żubra to koszt ponad 12 tys. zł. Za zastrzelenie myśliwy płaci nadleśnictwu 36 tys. zł. Do tego dochodzą koszty polowania, które pokrywa polujący.

Jak to możliwe, że na żubry w ogóle się poluje, skoro są one objęte unijną ochroną? Nawet polskie prawo nie zezwala na ich odstrzał… choć są w tym prawie furtki. Na przykład ta, że żubry powodują szkody w gospodarstwie leśnym, że są zagrożeniem dla ludzi albo że chore osobniki mogą zagrozić całemu stadu. Być może stąd przekonywanie, że gruźlica, której nosicielami są żubry, może przenosić się na zwierzęta domowe. Nadleśnictwo już wcześniej miało pozwolenie na odstrzał, ale w tym roku wystąpiło o zgodę na zastrzelenie aż 10 proc. populacji. I taką zgodę otrzymało.

Coś tu się nie zgadza

10 proc. populacji żubra w Puszczy Boreckiej to jedynie 10 sztuk – mówią ci, dla których decyzja o odstrzale jest słuszna. Warto jednak porównać liczby. Jak to możliwe, że w populacji liczącej około 100 sztuk nagle okazuje się, że 10 sztuk zagraża jej kondycji, skoro w liczącej 600 sztuk populacji żubra w Puszczy Białowieskiej w zeszłym roku zastrzelono tylko trzy osobniki?

Naukowcy uważają, że opiekun stada (zarządca) powinien mieć możliwość odstrzału na poziomie naturalnej śmiertelności populacji, czyli maksymalnie 5 procent. W Puszczy Boreckiej oznacza to nie więcej niż 5 sztuk rocznie. W Puszczy Białowieskiej 5 proc. to około 25 żubrów. W zeszłym roku nawet tego limitu nie wykorzystano. Czy to znaczy, że białowieskie żubry są zdrowsze? Trudno byłoby taką tezę obronić. Może powód leży gdzie indziej. Żubrami białowieskimi opiekuje się Park Narodowy, a żubrami z Puszczy Boreckiej – Lasy Państwowe. Jedni patrzą na żubry jak na gatunek zagrożony, który z trudem został uratowany od zagłady, inni – jak na zwierzynę, na której można zarobić. I to sporo.

Na świecie jest około 4 tys. żubrów, z czego 1350 żyje w Polsce. Już te liczby wskazują, że to gatunek skrajnie zagrożony wymarciem. Żubr powinien być symbolem, a nie zwierzyną łowną. Jeżeli zwierząt na jakimś terenie jest za dużo, wystarczy ograniczyć ich dokarmianie. Liczebność stada dostosuje się do nowych warunków. Osobniki starsze, słabsze padną, a to, co po nich pozostanie, będzie pożywieniem dla wielu innych gatunków zwierząt. Mechanizm wydaje się prosty, ale… coś tutaj nie pasuje. Dla 100 żubrów w Puszczy Boreckiej wykłada się ponad cztery razy więcej karmy niż dla 600 żubrów w Puszczy Białowieskiej. W liczbach bezwzględnych wygląda to tak, że dla żubrów w Puszczy Boreckiej wykłada się 900 ton pożywienia rocznie, a dla tych z Białowieży (choć jest ich 6 razy więcej) tylko 200 ton. Czy tak intensywne dokarmianie ma sens, skoro w Puszczy Boreckiej podobno żubrów jest za dużo? No chyba że ma ich być za dużo, aby potem móc tę nadwyżkę wyeliminować, sprzedając pozwolenia myśliwym za kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Jeszcze raz warto przypomnieć, że żubr jest zwierzęciem chronionym, a jego odstrzał jest dozwolony tylko wtedy, gdy zwierzę jest bardzo chore albo ranne.

Na stronie internetowej Lasów Państwowych można znaleźć wypowiedź prof. Wandy Olech, która jest dziekanem Wydziału Nauk o Zwierzętach SGGW oraz prezesem Stowarzyszenia Miłośników Żubrów. Pani profesor argumentuje, że ochronie nie podlegają pojedyncze zwierzęta, tylko cała ich populacja. Gdy populacji grozi epidemia, to lepiej jest wyeliminować chore osobniki, bo zagrażają one całej populacji. Osobniki można też eliminować ze stada wtedy, gdy jest ono zbyt liczne i przekroczona jest tzw. pojemność środowiskowa danego terenu. – Powoduje to utratę komfortu bytowania wszystkich zwierząt i prowadzi do ich osłabienia. Mają one mniej dostępnego pożywienia, są bardziej narażone na choroby i pasożyty. Jeśli dopuści się do nadmiernego zagęszczenia, w końcu wybucha epidemia i ginie cała populacja, a na to nie możemy pozwolić – mówi pani profesor. Ale znowu coś tutaj się nie zgadza. Po pierwsze, nie ma badań mówiących o pojemności środowiskowej dla populacji żubrów. Po drugie, przecież żubry są i tak dokarmiane. Wystarczy podawać mniej pożywienia, a liczebność stada w sposób naturalny zacznie spadać. Po trzecie, dlaczego do nadleśnictwa Borki, w którym żubrów jest podobno za dużo, od lat zwozi się żubry z innych hodowli? W 2015 r. trafiło tu 6 żubrów z innych nadleśnictw, a krótko po tym zdarzeniu leśniczy wystąpili z podaniem o możliwość odstrzału, argumentując to… zbyt dużą populacją. I w końcu ostatnia sprawa. Przejrzałem kilka aktów prawnych dotyczących ochrony przyrody. W każdym mowa jest o ochronie osobników, a nie o ochronie całej populacji.

Hipokryzja

Nadleśnictwo Borki w wydanym oświadczeniu napisało, że wszystkie uzyskane z polowań środki są przeznaczane na utrzymanie pozostałych w Puszczy Boreckiej żubrów. To mydlenie oczu. Nadleśnictwo i tak musi utrzymywać stado tych zwierząt. Jeżeli więc uzyska środki z polowań, nie będzie na to musiało wydać swoich pieniędzy. Tak czy inaczej polowanie na chronione w Polsce i całej Europie zwierzęta to intratny biznes. Tak intratny, że dziwnym trafem tam, gdzie są leśnicy, tam chorują żubry. Idiotyzm? No to spójrzmy na liczby. Żubrami w Puszczy Białowieskiej zajmują się nie Lasy Państwowe, tylko pracownicy Białowieskiego Parku Narodowego. W zeszłym roku na 600 żyjących tam żubrów znaleziono 3 chore zwierzęta i zastrzelono je. W Puszczy Knyszyńskiej żubrami opiekują się Lasy Państwowe i na 130 żyjących tam żubrów pracownicy leśni znaleźli 20 chorych. W Puszczy Boreckiej na około 100 żubrów chorych jest podobno 10. W tym ostatnim miejscu żubrami też opiekują się Lasy Państwowe. Analizując liczby, można znaleźć jeszcze jedną zależność. Tam, gdzie żubrom daje się więcej jedzenia, tam jest ich więcej (to logiczne), ale równocześnie tam, gdzie jest ich więcej, tam głośniej słychać, że jest ich za dużo, więc trzeba do nich strzelać. Prawo nie pozwala na odstrzał zdrowych sztuk, więc twierdzi się, że w stadzie jest dużo chorych. Tymczasem osoby, z którymi rozmawiałem, twierdzą, że komisje wybierające żubry do eliminacji to fikcja. – Nadmierne karmienie żubrów po to, by potem eliminować ich nadmiar, to hipokryzja – uważa prof. Rafał Kowalczyk. I dodaje, że polowania na tak rzadki gatunek, objęty ścisłą ochroną, wypacza ideę ochrony przyrody. •

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.