Przemysł obronny, obrona przemysłu

Jakub Jałowiczor

|

GN 3/2017

publikacja 19.01.2017 00:00

– To może być naprawdę bardzo znaczący dzień, nie tylko dla polskiego przemysłu obronnego – mówił minister obrony narodowej Antoni Macierewicz o podpisaniu przez Polską Grupę Zbrojeniową listu intencyjnego z amerykańskim koncernem zbrojeniowym Rayethon. Ostatni rok był dla PGZ bardzo pracowity.

W grudniu 2016 r. minister obrony Antoni Macierewicz uczestniczył w uroczystości podpisania umowy na dostawę przez Hutę Stalowa Wola modułów ogniowych o kryptonimie „Regina” dla Wojska Polskiego. Dostarczenie dywizjonowego modułu ogniowego „Regina” o średnicy 155 mm to element programu modernizacji Wojsk Rakietowych i Artylerii. W grudniu 2016 r. minister obrony Antoni Macierewicz uczestniczył w uroczystości podpisania umowy na dostawę przez Hutę Stalowa Wola modułów ogniowych o kryptonimie „Regina” dla Wojska Polskiego. Dostarczenie dywizjonowego modułu ogniowego „Regina” o średnicy 155 mm to element programu modernizacji Wojsk Rakietowych i Artylerii.
Darek Delmanowicz /pap

W XX w. wielu analityków wróżyło bliski koniec ciężkiej broni pancernej. Czołgi miały odejść do lamusa, bo po co zamykać kilku ludzi w metalowej puszce, którą może zniszczyć butelka z benzyną? Lata 90. i wojna w Zatoce Perskiej pokazały, że czołgi mogą odegrać ważną rolę na współczesnym polu walki. Z kolei konflikt w Donbasie udowodnił, że nowoczesne pancerze mogą być odporne nawet na strzały z granatnika przeciwpancernego. Oznacza to, że czołgi są i jeszcze długo będą ważną bronią. Polska armia jest jednym z największych na świecie użytkowników niemieckich czołgów Leopard. Kontrakt na ich unowocześnienie to pierwsza duża umowa podpisana przez obecny zarząd Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Więcej niż lifting

W 2013 r. Polska kupiła 119 Leopardów, w tym 105 w nowoczesnej wersji 2A5. Już wcześniej mieliśmy 128 sztuk „Leo” w wersji 2A4. To duża siła, ale starsze maszyny zza Odry wymagają udoskonalenia parametrów ochrony balistycznej, bezpieczeństwa załogi, precyzji i siły rażenia oraz podniesienia zdolności wykrywania i identyfikacji celów. Dlatego zostaną one zmodernizowane do wersji 2PL. Pierwsze 6 sztuk unowocześnią w swoich zakładach Niemcy. Ich pracy będą się przypatrywać polscy inżynierowie, a zastosowane przez Niemców technologie mają zostać przeniesione do nas.

Kolejne pojazdy będą modernizowane po naszej stronie Odry. Podczas prac nad 12 maszynami udział polskiej strony będzie stopniowo rósł. Potem – czyli od 18. sztuki – to Polacy przeprowadzą większość prac, które zakończą się w 2020 r.

Leopardami zajmą się specjaliści z kilku przedsiębiorstw należących do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Zakłady Mechaniczne Bumar-Łabędy zmodernizują działa Leoparda. 120-milimetrowa armata będzie dostosowana do silniejszej niż dotychczas amunicji. Dowódca i działonowy dostaną do dyspozycji kamery termowizyjne. Tym zajmie się Przemysłowe Centrum Optyki. Z kolei Zakłady Mechaniczne Tarnów zamontują nowe napędy wieży i działa. Dotychczasowy system hydrauliczny będzie zastąpiony przez elektryczny układ EWNA.

Na przeglądy i remonty czołgi pojadą do warsztatu Wojskowych Zakładów Motoryzacyjnych w Poznaniu. Żołnierze, zanim siądą w prawdziwym „Leo”, będą mogli poćwiczyć na symulatorach i trenażerach wyprodukowanych przez Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Urządzeń Mechanicznych z Gliwic.

„Wisła” rządzi

Ważniejszy od Leopardów może się okazać wyceniany na ponad 40 mld zł program „Wisła”, czyli budowa systemu przeciwlotniczego i przeciwrakietowego średniego zasięgu. Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz nie ma wątpliwości, że to właśnie ten element jest dla bezpieczeństwa naszego kraju najważniejszy. Położenie Polski sprawia, że w razie jakiegokolwiek większego konfliktu to nad naszym terytorium będą musiały przelatywać samoloty i pociski. Ważny jest więc wybór systemu, który uniemożliwiłby wrogowi stworzenie sobie przewagi w powietrzu. Jest niemal pewne, że Polska zdecyduje się ostatecznie na system Patriot amerykańskiej firmy Raytheon. Składa się on z mocowanych na ciężarówkach stanowisk dowodzenia, radarów i wyrzutni rakiet niszczących obiekty latające.

Szefowie Raytheona oraz władze PGZ podpisali list intencyjny dotyczący współpracy. Polski gigant zbrojeniowy ma włączyć się w proces produkcji elementów systemu Patriot. W praktyce oznacza to, że rodzimy przemysł byłby w połowie wykonawcą programu „Wisła”. Firmy należące do PGZ miałyby też brać udział w modernizacji systemu Patriot w innych krajach (korzysta z niego 13 państw). Jedną z nich miałby być Autosan. Słynące z autobusów zakłady produkują także szczelne elektromagnetycznie kabiny dla wojska. Współpraca z Raytheonem umożliwiałaby wytwarzanie nowoczesnego sprzętu, który można z powodzeniem sprzedawać za granicą.

Królowa Krabów

– Polegamy na własnej armii, na własnym sprzęcie, na takich pracownikach jak tutaj w Stalowej Woli i na takich Zakładach jak Huta Stalowa Wola – mówił minister obrony narodowej Antoni Macierewicz podczas uroczystości podpisania umowy na dostarczenie polskiej armii armatohaubic Krab. Minister zapewnił, że polski przemysł będzie wspierał siły zbrojne Rzeczpospolitej Polskiej. O dostawie pierwszych 9 armatohaubic poinformowano w połowie listopada. Wart ok. 4,5 mld zł kontrakt jest jednym z najdroższych w historii. W latach 2018–2024 żołnierze mają otrzymać 4 dywizjonowe moduły ogniowe (DMO) o kryptonimie „Regina”. W skład jednego DMO wchodzą 24 armatohaubice Krab, 3 wozy dowódczo-sztabowe, 8 wozów dowódczych różnego szczebla, 6 pojazdów amunicyjnych i 1 przeznaczony do remontowania uzbrojenia i wyposażenia elektronicznego. Sam Krab to działo kalibru 155 mm, umieszczone na wieży mocowanej na ciągniku gąsienicowym. Może ono wystrzelić 40-kilogramowe pociski odłamkowo-burzące na odległość ponad 40 km. Polskie armatohaubice mają chronić m.in. tzw. przesmyk suwalski, czyli północno-wschodni róg naszego kraju graniczący z obwodem kaliningradzkim i Białorusią.

Przedstawiciele PGZ nie ukrywają, że dostawa modułów ogniowych Regina jest dla nich jednym z najważniejszych zamówień. Nie chodzi tylko o wartość kontraktu, ale też o jego znaczenie dla krajowego przemysłu. Huta Stalowa Wola, w której powstają działa, to jeden z zakładów zbudowanych jeszcze przed wojną w ramach Centralnego Okręgu Przemysłowego.

Reaktywacja COP to część rządowych planów odnowienia polskiego przemysłu. Położone w centralnej Polsce zakłady, choć przeszły wojnę i komunizm, często istnieją do dziś. Niektóre stanowią część Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Oprócz Huty Stalowa Wola to także słynny radomski Łucznik czy fabryka amunicji w Pionkach. Znajdujące się w Radomiu zakłady nie mogą ostatnio narzekać na brak zamówień. Karabinki Beryl czy produkowane na niemieckiej licencji pistolety P-99 zamawiają wojsko i policja. Przyszłością Łucznika może się okazać karabinek MSBS. Modułowa broń, która ma m.in. wersję z cofniętym magazynkiem, snajperską, z wbudowanym granatnikiem czy z krótką lufą (tzw. subkarabinek), mogłaby zastąpić kilka rodzajów pistoletów maszynowych i karabinów wykorzystywanych w tej chwili w polskim wojsku.

Piorunem w śmigłowiec

Do Centralnego Okręgu Przemysłowego należały też obecne zakłady Mesko w Skarżysku-Kamiennej. To one zrealizują warte blisko 1 mld zł zamówienie, z którego skorzystają m.in. żołnierze obrony terytorialnej. Chodzi o zestawy przeciwlotnicze Piorun. To unowocześniona wersja Gromów, wyrzutni, które zasłynęły skutecznością podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej w 2008 r. Gruzini użyli ich 12-krotnie, 9-razy trafiając w cel. Dla porównania – amerykańskie Stingery, którymi Afgańczycy straszyli sowieckie helikoptery podczas wojny toczonej w latach 80., bywały skuteczne raz na 8–9 strzałów.

Piorun ma być lepszy nie tylko od konkurenta z USA, ale i od rosyjskiej Strieły. W porównaniu z Gromem większe są jego zasięg i odporność na zakłócenia wywoływane przez przeciwnika. Zasięg wykrywania celów został zwiększony dwukrotnie, a celownik termalny pozwala na namierzanie obiektów latających w nocy. Piorun może strącać helikoptery, samoloty (w tym bezzałogowce) i rakiety skrzydlate znajdujące się na wysokości od 10 m do 4 km i w odległości od 500 m do 6 km od strzelającego. W ramach kontraktu z PGZ polscy żołnierze dostaną 1,3 tys. takich rakiet i 420 egzemplarzy zestawów startowych. •

Artykuł powstał we współpracy z Polską Grupą Zbrojeniową.

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.