Kebabowe bareizmy

Jedni chcą zorganizować dzień bez kebabu, inni tego samego dnia chcą zjeść po dwa, na przekór tym pierwszym. I tak śmierć jednego i prawdopodobne więzienie drugiego człowieka sprowadzono w Polsce do bitwy na kebaby...

Po sylwestrowych i noworocznych zajściach w Ełku, gdzie doszło do bójki między Polakami a prowadzącymi bar-kebab imigrantami, w wyniku której zginął Polak, ktoś wpadł na - delikatnie mówiąc - niemądry pomysł, by 7 stycznia uczynić dniem bez kebabu. Okazało się, że pomysł trafił na podatny grunt, bo akcja zaczęła żyć w sieci własnym życiem i ma już całkiem sporo zwolenników. Ot, taki akt solidarności z zabitym w Ełku 21-latkiem. Coś jak rotacyjna głodówka europosła Boniego. Prawdziwe wyrzeczenie prawdziwych Polaków.

Oczywiście nie zabrakło też aktywnych z drugiej strony, którzy na przekór tym pierwszym zachęcają się nawzajem, by 7 stycznia kupić dwa kebaby albo i więcej. Tak w imię solidarności z imigrantami. Bo jak wiadomo, ewentualne zwycięstwo w bitwie na obroty budek z kebabem znacząco polepszy stosunek Polaków do imigrantów z krajów arabskich w Polsce.

Czy kebab jest smaczny? Kwestia gustu. Z pewnością jednak wsparcie jednej czy drugiej akcji jest niesmaczne. Dlaczego? Bo trywializuje tajemnicę śmierci. W Ełku zginął człowiek. Inny, w niejasnych okolicznościach, stał się mordercą. Dramatycznie złamały się ich życia. Zniszczone zostało życie ich bliskich. Sprowadzanie tego do - przepraszam za dosadność - żarcia lub nieżarcia kebabów jest tak głupie, że w głowie się nie mieści. I nadaje się w najlepszym wypadku do filmów w stylu Barei.

Czy my naprawdę musimy się we wszystkim kłócić? Robić jakieś idiotyczne wyzwania, dni bez kebabów i inne takie eventy, które totalnie nic nie zmienią, ale za to całkowicie skompromitują i ośmieszą nas samych? Patrzymy z przerażeniem na żenującą wojenkę naszych polityków, ale czy naprawdę oni tak bardzo się od nas różnią? A może są po prostu tacy sami jak my, tyle że na wyższych stanowiskach mają lepsze zabawki do dyspozycji?

Może jednak lepiej zamiast nie jeść 7 stycznia kebabu, pójść tego dnia do kościoła i ofiarować Komunię za zabitego w Ełku Daniela i jego rodzinę? Albo - zamiast kupować dwa kebaby w ramach deklaracji światopoglądowej - przekazać te (lub większe) pieniądze i wesprzeć jakąś konkretną rodzinę imigrantów? Albo - najlepiej - zrobić jedno i drugie. Po cichu, bez nakręcania facebookowego zgiełku i napędzania kolejnej, bezsensownej wojny narodowej, która nikomu nie pomoże. I dobrze o tym wiemy.