Słodko-gorzka rocznica

Grażyna Myślińska

|

GN 52/2016

publikacja 22.12.2016 00:00

10 lat temu, w sylwestrową noc 2006/2007, Rumunia stała się pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej. Towarzyszyły temu powszechna radość i wielkie oczekiwania. Ile z nich się spełniło?

Podziwiając widoki na przydrożnym parkingu, możemy zaopatrzyc się we wszystko, co ziemia i las dają. Serki, syropy na kaszel, destylaty i ciepłe skarpetki, wyrabiane na miejscu. Podziwiając widoki na przydrożnym parkingu, możemy zaopatrzyc się we wszystko, co ziemia i las dają. Serki, syropy na kaszel, destylaty i ciepłe skarpetki, wyrabiane na miejscu.

Sądząc po liczbie unijnych flag, Rumuni są największymi euroentuzjastami na całym kontynencie. Unijne flagi, obok rumuńskich, wiszą wzdłuż głównych ulic wsi i miast, przed wszystkimi urzędami, a nawet – rzecz w Polsce nie do pomyślenia – przy cerkwiach i przydrożnych kapliczkach. Szpalery flag to pierwsze, co rzuca się w oczy po przekroczeniu granicy.

Żeby zrozumieć tę ostentację, trzeba sięgnąć do przeszłości. O ile w obozie państw socjalistycznych Polska uchodziła za najweselszy barak, o tyle Rumunia była jednym z najsmutniejszych. Reżim komunistyczny był tu twardy i nie znał pojęcia „odwilż”. W Marmaroszu nowy porządek natknął się na równie twardy opór.

Lata dyktatury

Położony wzdłuż Cisy Marmarosz (rum. Maramures) to jeden z najpiękniejszych i najbiedniejszych regionów Rumunii. Trudne warunki życia pomogły wytworzyć jednak ducha wspólnoty oraz unikatową kulturę. Jej widocznym przejawem są strzeliste drewniane kościoły, charakterystyczne bramy, noszone do dziś marmaroskie stroje, muzyka i tańce. Tańczyć potrafią tam wszyscy, a przywiązanie do swojej muzyki jest tak silne, że w stolicy regionu, prawie 150-tysięcznym Baia Mare, jest duża dyskoteka, w której grane są tylko marmaroskie dźwięki.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.