To opowieść niewigilijna. Bo „głodnego nakarmić” trwa cały rok, nie tylko od święta.
Każdego dnia jadłodajnia przy chojnickiej parafii żywi dwieście osób. Pani Agnieszka rozmawia
Jakub szymczuk /foto gość
Pan Edmund, ubrany czysto i nienagannie, za dziesięć dwunasta czeka przed drzwiami jadłodajni. Od kilku lat jest bezdomny. Ma 76 lat. – Kilkadziesiąt lat pracy w pekaesie, potem na roli. A potem w rodzinie się pogmatwało, straciłem wszystko. I tak czasem bywa – mówi smutno pan Edmund. I dodaje, że ma małą emeryturę, ale większość pieniędzy idzie na leki. Wynajmował maleńki pokoik. Teraz mu go wypowiedzieli. I tuła się po kolegach. Jest coraz trudniej…
– A kartki będą na styczeń, proszę proboszcza?
– Jasne, że będą – uspokaja ks. dr Janusz Chyła, proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Świata w Chojnicach. Na terenie parafii, między kościołem a zakładem pogrzebowym, działa jadłodajnia dla ubogich, prowadzona przez parafialną Caritas. Coś jak przystań w skomplikowanej drodze między życiem a wiecznością… Na kościelnym zegarze wybija południe. – Anioł bije. To na zupę – mówi inny bezdomny. Drzwi do jadłodajni punktualnie otwiera pani Elunia. – Dzień dobry, zapraszamy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.