Dlaczego Bóg nas stworzył?

o. Augustyn Pelanowski

|

GN 52/2016

publikacja 01.01.2017 00:00

Nigdy nie będziemy już takimi, jakimi byliśmy, odkąd usłyszeliśmy Wszechmogącego przemawiającego nie przez martwe kamienie tablic z Synaju, ale przez żywego Syna Człowieczego, który wydał samego siebie, aby nas odkupić.

Dlaczego Bóg nas stworzył?

Chrześcijanin już może stanąć w obliczu Boga Ojca, wpatrując się przez oblicze Syna, i jedynie w Jego Synu może być postrzegany jako dziecko Boga. Czy motywacją stworzenia nas była jedynie niemożliwość powstrzymania słowa w Boskich ustach albo potrzeba skomunikowania się z kimkolwiek? Niemożliwe jest, by człowiek stał się bogiem, a tym bardziej nieprawdopodobne jest, by Bóg – Stwórca stał się stworzeniem w człowieku. A jednak tak się stało. Co przekonało Boga do czegoś tak niepojętego?

Bóg stworzył nas z niczego i po nic, z miłości, a nie z naglącej konieczności użycia nas do osiągnięcia jakiegoś praktycznego celu, którego bez nas nie mógłby osiągnąć. Stworzył z miłości i dla miłości, a miłość nie tłumaczy się użytecznością. Pragnąc być Ojcem dla nas, stał się dzieckiem człowieczym. Nie da się On zrozumieć do końca, choć daje dowody wyrozumiałości bez końca. Chyba tylko ten może pojąć, czym jest życie człowieka bez objawienia Boga Ojca, kto został porzucony przez rodzonego ojca, który opuścił jego matkę. Poczucie bezwartościowości, zagubienia, bezsensu, piętno pominięcia, obsesja śmierci czynią życie takiego dziecka nie do zniesienia. Bez Bożego ojcostwa ludzkie istnienie jest depresją zmierzającą w próżnię.

Woody Allen stwierdził w jednym z wywiadów, że jest konsekwentnym ateistą, dlatego życie jest dla niego smutne, beznadziejne, upiorne i ponure, bez celu i sensu, a wszystko, co osiąga ludzkość, jest bełkotliwą iluzją. Natomiast to, że niektóre jego filmy mogą przetrwać lata, nie przynosi mu więcej radości niż kolonoskopia. Peter Steele, kompozytor antyaborcyjnego „These Three Things”, zanim jego serce przestało bić, zdążył powiedzieć: kiedy zaczynasz myśleć o śmierci, zaczynasz też myśleć, co się stanie potem. Wtedy również zaczynasz mieć nadzieję, że jest Bóg. Dla mnie to przerażająca myśl, że można iść donikąd. Nie mógłbym także uwierzyć w to, że ludzie tacy jak Hitler czy Stalin po śmierci trafiają w to samo miejsce co Matka Teresa. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.