Miedziany miecz Damoklesa

Roman Tomczak

|

GN 50/2016

publikacja 08.12.2016 00:00

Niedawna tragedia w kopalni „Rudna” w Polkowicach każe zadać sobie pytanie, jaki udział w katastrofach górniczych ma natura, a w jakim stopniu winny jest człowiek.

Maszyna do załadunku urobku pod ziemią w kopalni miedzi w Polkowicach. Górnicy pracują na coraz niżej położonych pokładach. Maszyna do załadunku urobku pod ziemią w kopalni miedzi w Polkowicach. Górnicy pracują na coraz niżej położonych pokładach.
henryk przondziono /foto gość

Spółka KGHM Polska Miedź SA przeznacza co roku prawie 600 mln zł na poprawę i utrzymanie bezpieczeństwa w kopalniach. Tyle kosztuje m.in. działalność Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego, system podziemnych pomiarów i monitoringu, szkolenia BHP, klimatyzowane stanowiska pracy czy utrzymanie punktów medycznych. Jednak wypadki to ciągle groźba, która jak miecz Damoklesa wisi codziennie nad każdym zjeżdżającym na dół. Specjaliści i eksperci są zgodni – jeśli KGHM nie znajdzie systemowej, dającej się realizować przez długie lata metody minimalizowania skutków podziemnych wstrząsów, tąpnięć – a wraz z nimi ofiar – będzie coraz więcej.

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.