Szczęśliwy podział

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 50/2016

publikacja 08.12.2016 00:00

Trzeba żyć w niezgodzie – na zło.

Szczęśliwy podział

Polacy są podzieleni – ubolewają „autorytety”. A owszem. Polacy kłócą się o wiele rzeczy, o które świat się nie kłóci – o aborcję, in vitro, seksedukację, homozwiązki, homośluby, gender, eutanazję i inne takie. Polacy nie są jak, dajmy na to, Holendrzy czy inni Belgowie, którzy te rzeczy zgodnie uważają za prawa człowieka. Tam panuje ład i harmonia, tolerancja i szacunek. Jeśli się tam o coś troskają, to o powiększenie liczby uprawnionych do eutanazji (ostatnio tej łaski dostąpili alkoholicy). Kłopoczą się o aborcję, owszem, ale w dzikich krajach – na przykład w Polsce. A żeby kwestionować takie rzeczy jak in vitro, to im nawet przez myśl nie przejdzie. Dzieci w szkołach seksualizuje się tam obowiązkowo, a publiczny sprzeciw wobec promocji homoseksualnego stylu życia stanowi wskazanie do leczenia psychiatrycznego. Kościół tam u nikogo nie wywołuje sprzeciwu, bo go tam nie zauważają. Więc jest sielanka, przedsionek nowego wspaniałego świata.

Skąd się to bierze, że tam w tych sprawach panuje jedność, a u nas podział? I gdzie przebiega linia tego podziału? Śmiem twierdzić, że Polacy z grubsza dzielą się na tych, którzy oglądają, dajmy na to, TVN, i na tych, co korzystają, na przykład, z TV Trwam. Dzielą się na słuchaczy takich stacji jak TOK FM i na odbiorców Radia Maryja. Podział przebiega między czytelnikami „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka” a czytelnikami m.in. „Gościa Niedzielnego”. Chyba to jest główne źródło podziału, bo, nie czarujmy się, ludzie myślą to, co czytają, słuchają i oglądają. „Własne poglądy” są z reguły sumą poglądów, które przyjęło się od kogoś innego.

Istotne jest w tej sytuacji, kto pierwszy dotrze do społeczeństwa ze swoim przekazem. W Polsce po upadku komunizmu pierwsza była „Gazeta Wyborcza” – i dlatego przez ćwierć wieku kształtowała myślenie znaczącej części Polaków. Gdyby na rynku dużych mediów pozostała sama, dziś Polacy byliby prawdopodobnie zjednoczeni jako magma rozlazłych postchrześcijan, zachwyconych każdym moralnym chłamem z Zachodu. Jeśli tak się nie stało, to w dużym stopniu za sprawą mediów związanych z Kościołem, w tym Radia Maryja, które właśnie obchodzi 25. urodziny.

Według pięknoduchów media takie – i sam Kościół – powinny „wprowadzać pokój”. W ich rozumieniu oznacza to chroniczne spijanie sobie z dzióbków. Gdyby tak zachowywał się Jezus, nie zostałby ukrzyżowany, bo i czemu. Tymczasem On stał się znakiem sprzeciwu i nawet tuż przed śmiercią pojawiła się co do Niego różnica zdań między wiszącymi obok łotrami.

Oby nie ustawał spór tam, gdzie jest o co walczyć. Jeśli tego wymaga miłość, to niech trwają podziały. Gdyby takie istniały ongiś wśród mieszkańców Sodomy, miasto stałoby do dzisiaj. 

Wiara Schetyny

W„Plusie Minusie”, weekendowym wydaniu „Rzeczpospolitej”, ukazał się wywiad z przewodniczącym Platformy Obywatelskiej Grzegorzem Schetyną. Robert Mazurek zapytał tam szefa PO o jego światopogląd. Ten odpowiedział, że wierzy „w projekt in vitro, w konwencję antyprzemocową”. Wyraził też wiarę w związki partnerskie. „To coś, co w sposób naturalny będzie funkcjonowało” – wypowiedział proroctwo i powtórzył: „Temat związków partnerskich wróci i zostanie w Polsce przeprowadzony”. Hm, chciałoby się powiedzieć: jaki światopogląd przewodniczącego, taki program partii. Rzeczywisty program, a nie teoretyczny, bo w teorii to PO jest partią chrześcijańsko-demokratyczną. O czym zresztą niedawno przypomniał sam Grzegorz Schetyna, zapowiadając powrót do tej konserwatywnej tradycji. Widocznie chodzi o zupełnie nową tradycję, taką „homokonserwatywną”.

Niewdzięczni

Prezydent Francji François Hollande nie będzie się ubiegał o reelekcję – sondaże pokazują, że popiera go zaledwie 15 proc. obywateli. A przecież zrealizował to, co obiecywał, zanim go obywatele wybrali: „małżeństwa dla wszystkich” w postaci homoślubów, a także wstępną formę eutanazji pod tytułem „medyczna asysta przy godnej śmierci”. O co wam jeszcze, niewdzięczni Francuzi, chodzi? Jako człowiek lewicy zrobił to, co potrafił i jak potrafił. Zniszczył wam do reszty małżeństwa – to mało? Co jeszcze miał zrobić? Rewolucję? Jaką? Francuską już mieliście, seksualną też. To już chyba czas umierać. I proszę – on wam to ułatwił.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.