publikacja 01.12.2016 00:00
Rak podstawnokomórkowy to najczęstszy nowotwór skóry, który w rzadkich przypadkach bywa agresywny. W momencie zaawansowania jest trudny do leczenia i okrutny dla pacjenta. W Polsce co roku na zaawansowaną jego postać zapada około 50 osób. Jedyną szansą dla nich jest terapia celowana, niestety u nas jeszcze niedostępna. Pacjenci i lekarze z nadzieją oczekują jej refundacji.
Opalanie się w solarium zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwór skóry CANSTOCKPHOTO
Ze względu na jasną karnację zdecydowana większość Polaków ma predyspozycje do zapadania na nowotwory skóry, w tym raka podstawnokomórkowego (BCC). Jego główną przyczyną jest nadmiar promieniowania UV, na które jesteśmy narażeni przebywając na słońcu lub w solarium. Świadomość tego, jak niebezpieczne jest opalanie, w Polsce wciąż jest za niska. Stale rośnie liczba zachorowań na BCC w naszym kraju.
Jak rozpoznać nowotwór?
Pierwsze objawy są niepozorne – niewielka różowa grudka, która zaczyna się łuszczyć, dziwny pęcherzyk, wrzodzik albo ranka, która nie chce się goić. Tego typu zmiany zlokalizowane są w miejscach często eksponowanych na słońce, np. na twarzy, ramionach czy plecach. Każdą sączącą się krostkę warto obserwować przez 2-3 tygodnie, jeżeli w tym czasie się nie zagoi, konieczna jest wizyta u dermatologa. Specjalista obejrzy skórę w bezbolesnym badaniu dermatoskopem i w przypadku podejrzenia nowotworu zleci dalsze badania histopatologiczne.
Rak podstawnokomórkowy wykryty we wczesnym stadium daje olbrzymią szansę na wyleczenie dzięki prostemu zabiegowi chirurgicznemu polegającemu na wycięciu zmiany – podkreślają specjaliści. Niekiedy jednak na jednym zabiegu się nie kończy.
– Miałem drobną zmianę przy ustach – opowiada Marek Gędek, pracownik naukowy. Powiedziano mi, że to przypadek książkowy – rak miejscowy, niedający przerzutów. A jednak nowotwór zaczął się odnawiać, doszło do zaawansowania z przerzutami do wewnątrz organów, konieczne były kolejne trudne operacje.
Nowotwór wraca
W niewielkim odsetku przypadków nowotwór się rozrasta i zaczyna niszczyć okoliczne tkanki. Kiedy osiągnie stadium zaawansowane, sprawia cierpienie zarówno fizyczne jak i psychiczne. Wrzodziejące guzy krwawią i z powodu zakażeń wydzielają nieprzyjemną woń. Są umiejscowione w najbardziej widocznych miejscach, co dodatkowo stygmatyzuje i izoluje chorych od reszty społeczeństwa. Pod tym względem choroba oszczędziła Marka Gędka – blizna przy ustach jest u niego prawie niewidoczna. Jednak rak okazał swoją agresję w inny sposób, dając przerzuty do narządów wewnętrznych. - Po 10 latach od wycięcia krostki, zacząłem Źle się czuć, parę razy zemdlałem. Lekarze, szukając przyczyn osłabienia, odkryli 10-centymetrowy guz umiejscowiony za tarczycą. To był przerzut – opowiada pan Marek. Podano mi chemię, okazała się nieskuteczna , pojawiły się nowe guzy w płucach. Od tego czasu przeszedłem 12 operacji. Guzy mimo to szybko się rozrastały – przybywało około pół cm miesięcznie. Lekarze nie dawali mi wielkich szans. Jeden z nich powiedział wprost: „Zostało panu pół roku życia”.
Terapia ostatniej szansy
Pacjentom z zaawansowanym rakiem podstawnokomórkowym jeszcze do niedawna lekarze mogli zaproponować głównie leczenie chirurgiczne i radioterapię. Niedawno pojawiła się nadzieja w postaci skutecznej terapii celowanej. Pan Marek mógł z niej skorzystać z w ramach badań klinicznych. -Sprawdziłem możliwości, jakie daje terapia w moim przypadku - tłumaczy. Dzięki niej guz z 3-centymetrowego zmniejszył się o połowę i to już po 3 miesiącach. Dzięki tej terapii, przez 1,5 roku nie miałem żadnej operacji, a wcześniej musiałem iść pod nóż co kwartał.
Od dnia, w którym pan Marek usłyszał, że ma przed sobą jedynie pół roku życia, minęły 3 lata. Cieszy go, że trafił na terapię celowaną, a zrazem ubolewa, że inni chorzy z zaawansowaną postacią BCC, kwalifikujący się do leczenia, nie mogą z niej skorzystać. Terapia ta bowiem nie jest w Polsce refundowana. - Jeśli istnieje lek, który mógłby przedłużyć komuś życie, a mimo to odmawia się jego finansowania, to tak jakby wydać na kogoś wyrok śmierci – stwierdza Pan Marek z goryczą.
Karina Szymańska
* * *
Rak podstawnokomórkowy a czerniak
Te dwa nowotwory różnią się zasadniczo pod względem częstotliwości występowania oraz stopnia złośliwości. Czerniak występuje rzadziej, jednak powoduje dwa razy wyższą śmiertelność niż pozostałe nowotwory złośliwe skóry. W obu przypadkach głównym czynnikiem ryzyka jest nadmiar promieniowania słonecznego. Promienie UV uszkadzają materiał genetyczny (DNA) w komórkach skóry, co prowadzi do zaburzeń (wadliwe geny nie produkują prawidłowych białek). Gromadzenie się błędów (tzw. mutacji) w materiale genetycznym oraz niekontrolowane podziały komórek sprzyjają powstaniu nowotworów. Jeśli zmiany na skórze są szybko wykryte, nawet czerniak – najgroźniejszy ze wszystkich nowotworów skóry – jest dzisiaj wyleczalny niemal całkowicie wyleczalny. W zdecydowanie trudniejszym położeniu są chorzy, u których wykryto nowotwór zaawansowany. I nie chodzi o brak specjalistów czy nowoczesnych leków. Wręcz przeciwnie, w ostatnich latach dokonał się ogromy postęp w tej dziedzinie. Obecnie, w przypadku zaawansowanego czerniaka, zarejestrowane zostały leki, tzw. inhibitory MEK, które stosowane razem z lekami hamującymi zmutowane białko BRAF, dwukrotnie zwiększają skuteczność leczenia, niż zastosowanie wyłącznie inhibitorów BRAF. Jak wykazały badania, stosowanie chemioterapii dawało korzystny efekt tylko u 5 proc. pacjentów z zaawansowanym czerniakiem, natomiast terapia skojarzona daje pozytywną odpowiedź na leczenie u około 70 proc. pacjentów. W czym w takim razie tkwi problem? W braku dostępu do tej terapii, ponieważ w Polsce nie jest ona finansowana w ramach programów lekowych.
Artykuł powstał w ramach kampanii edukacyjnej „Rak skóry – krzyk skóry” prowadzonej przez Polską Unię Onkologii przy współpracy firmy Roche Polska.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.