Ewangelizacja bez wakacji

o. Augustyn Pelanowski

|

Gość Niedzielny 40/2016

Zdecydowany jest ten, kto nie tyle dokonał wyboru, co raczej został wybrany przez Boga.

Ewangelizacja bez wakacji

Cokolwiek byśmy uczynili dla ewangelizowania, zawsze pozostanie niewystarczające. Nigdy nie kończy się praca nad głoszeniem Ewangelii. Nawet gdy już mówimy, że skończyliśmy posługę dla innych, trzeba zająć się samym Panem. Po powrocie z pola sługa musiał przygotować wieczerzę Panu. Żadnych wakacji, żadnego urlopu. Nawet w więzieniu trzeba ciągle rozpalać w sobie charyzmat Boży, dany przez nałożenie rąk.

Paweł pisze ten list w okolicznościach uwięzienia, przeczuwając nieunikniony moment odejścia z tego świata. Jest to ostatni jego list, zapewne napisany po 64 roku, tuż przed śmiercią. Pisze go jak sługa, który mimo umęczenia pracą ewangelizowania ryje rylcem na tablicy serca Tymoteusza, mocno naciskając miłością, iskrzące słowa, które nawet dziś potrafią rozpalić oziębłe dusze do gorliwej troski o zbawienie innych. Gasnący starzec wzywa swego ucznia, by na nowo rozpalił w sobie charyzmat nauczania. To wezwanie Pawła jest wyrażone w czasie teraźniejszym. Odraczanie duchowego odnowienia to właściwie unicestwienie go. Tym bardziej dziś, gdy przeciwności i trudy piętrzą się z dnia na dzień, nie tylko na zewnątrz Kościoła. Nie ma większego wroga niż ten, który działa w ukryciu, wewnątrz, niszcząc depozyt wiary, zastępując miłosierdzie filantropią, prawdę dogmatów tezami będącymi efektem poprawności ogólnie mile widzianej, a nadzieję chrześcijańską – złudzeniami o idealnej jedności ludzkości. Trzeba być cierpliwym w świecie, który staje się dla wielu ważniejszy niż życie wieczne. Cierpliwość w głoszeniu autentycznej Ewangelii, mającej swój początek w wyznaniu wiary złożonym przez apostołów, może zaistnieć tylko dzięki zdecydowaniu służenia aż do końca Duchowi Świętemu. Decyzji Pawła o głoszeniu nauki Jezusa nie złamało nawet więzienie, ani sędziwy wiek, ani kontrowersje we wspólnotach. Nigdy nie poszedł na kompromis. Zastanawiając się nad źródłem takiego zdecydowania, dochodzę do wniosku, że zdecydowany jest ten, kto nie tyle dokonał wyboru, co raczej został wybrany przez Boga. Nie przychodzimy zresztą do Niego, by coś zrozumieć, lecz aby być zrozumianym. Tylko ktoś wybrany przez Boga i nigdy nieulegający kompromisom ze światem potrafi odnaleźć w popiołach swej duszy płomień, który rozpali innych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.