Rozbierać się! To rozkaz!

Ludwika Kopytowska Ludwika Kopytowska

|

24.08.2016 10:02 GOSC.PL

Tak bardzo boimy się islamskich terrorystów, że walczymy nie tam, gdzie trzeba. I strzelamy sobie w kolano, wycierając sobie twarz "moralnością".

Trzech uzbrojonych policjantów stoi nad kobietą ubraną w leginsy, tunikę i chustkę na głowę i każe jej się rozbierać, bo szerzy niemoralność - nie, to nie jest wstęp do jakiegoś niesmacznego żartu, ale autentyczna historia.

Sytuacja miała na plaży w Nicei, tak, dokładnie tam, gdzie miesiąc temu doszło do ataku szalonego kierowcy ciężarówki. Kobieta w średnim wieku, matka dwojga dzieci, siedziała na plaży ubrana w zwykłe leginsy, tunikę i chustkę na głowie. Na to założoną miała luźniejszą bluzkę. Nie kąpała się, jak sama potem przyznała, nie miała zamiaru się kapać. Po prostu tam siedziała, ubrana tak, jak chce, z twarzą odsłoniętą, ani nie w burce, ani w hidżabie. Nagle podeszło do niej trzech uzbrojonych policjantów i kazali jej się rozbierać. A czwarty policjant wypisywał jej mandat za "nie noszenie ubrania respektującego moralność i sekularyzm". Tak, to nadal nie jest żart. Kobieta rozebrała się, nie wiadomo, czy do samych majtek i stanika, jak inne porozbierane wokół panie i przyjęła mandat. A ludzie wokół krzyczeli: "Wracać do domu!" i bili brawo policjantom. Mną osobiście historia wstrząsnęła.

Walka z wojującym islamem przybrała dziwaczny obrót. Tak bardzo boimy się terrorystów, że atakujemy nie tam, gdzie powinniśmy. Na przykład w kobiety siedzące na plaży ubrane w leginsy. To jest nasza "twarda polityka migracyjna".

W krajach normalnej demokracji każdy powinien mieć prawo ubierać się jak chce, nawet na plażę, oczywiście z poszanowaniem wobec innych, a leginsy, tunika i chustka na głowę to strój, który każda z nas mogłaby założyć w chłodniejszy dzień, nawet na plaży. I wcale nie wynika z tego, że jesteśmy wojującymi islamistkami, które chowają pod tuniką ładunki wybuchowe.

Mnie najbardziej boli myśl, jak ta kobieta musiała się poczuć. Jak bardzo musiała być upokorzona. Trzech uzbrojonych mężczyzn każe jej się rozbierać na oczach wszystkich. Chyba nie ma nic gorszego dla kobiety niż publiczne obnażanie się, zwłaszcza dla takiej wychowanej w kulturze zakrywania swojego ciała. Wstyd niesamowity. I gdzie tu jest w tym wszystkim moralność? Co ci muzułmanie mają sobie pomyśleć o naszej kulturze, skoro teraz wyznacznikiem moralności jest rozbieranie się, a nie ubieranie...?

Pamiętam to niby "kultowe" zdjęcie z Rio podczas meczu siatkarskiego. Jedna zawodniczka cała zakryta, druga - niemal cała rozebrana. Cięgi oberwała ta ubrana. Ale przecież to ta rozebrana promuje niemoralność - świadomie lub nie. Majteczki zasłaniające połowę pośladków nie są skromne, co boleśnie widać podczas wszystkich zbliżeń kamery w czasie relacji na żywo. Widać, gdzie oko kamery podąża, gdzie podąża oko aparatów fotograficznych. I dlaczego tylu mężczyzn siedzi na trybunach. Pooglądać sobie zdrowy sport? Jasne...

Nie jestem fanką zakratowanych burek. Muzułmanie też przesadzają z niektórymi ubiorami. Ale my, "oświeceni" Europejczycy, przesadzamy w drugą stronę. Nam już nawet nie grozi zdrowy wstyd. Już nie ma wstydu na plażach. Stringi i topless nikogo nie dziwią, nie gorszą, wszyscy sobie patrzą. A wystarczy sobie przypomnieć, że przecież jeszcze nasze babcie chodziły w spódnicach za kolano i w chustkach na głowach, zwłaszcza do kościoła. I nikogo to nie gorszyło, nie dziwiło. A teraz nagle dziwi zakryta kobieta. Strach się bać. I strach wzywać do skromności, bo jeszcze, no właśnie - zostanie się uznanym za islamistę.

Zastanawia mnie, co dalej? Czy ksiądz, który pojawi się na plaży ubrany w sutannę, również będzie musiał rozbierać się do majtek za "niemoralny" strój? A zakonnice? One to dopiero są niemoralne, nie dość, że noszą długie suknie, to jeszcze welony na głowie. Prawo zakazujące noszenia burkini jest śmieszne i śmiesznie nieskuteczne. Ledwo co zakazano noszenia tego stroju, a już w sklepie Ahedy Zanetti w Sydney, matki-założycielki stroju i nazwy burkini (od zbitek słów burka i bikini), sprzedaż burkini skoczyła do 200%. Jak podkreśliła sama właścicielka, której obie dorosłe córki ubierają się w burkini, tu chodzi o wolność wyboru. A jeśli jej córki zamiast burkini wybiorą bikini - ona to uszanuje.

Mnie burkini ani nie przeszkadza, ani nie razi, ani nie widzę tam zaraz ładunków wybuchowych, wszy i chorób zakaźnych. Nawet podoba mi się to, że jeszcze na świecie istnieją skromne kobiety, które szanują swoje ciało. A że to wszystko jest "ubrane" w wojujący islam - to przykre.