Choć to środek tygodnia, kościół Macierzyństwa NMP we Wrocławiu jest pełny. Są narodowcy w patriotycznych koszulkach, działacze pro life, ludzie starsi i matki z dziećmi w wózkach. Tłumek kłębi się wokół drobnej kobiety o ciemnych włosach, która po zakończeniu Mszy opowiadała o swojej działalności na rzecz obrony nienarodzonych dzieci. Gratulacje, podziękowania, kwiaty i prośby o autografy – można by pomyśleć, że przyjechała gwiazda. Jednak w rodzinnej Kanadzie Mary Wagner regularnie trafia do więzienia. 39-letnia kobieta spędziła tam już ponad 4 lata. – Życie każdego dziecka jest tego warte – mówi krótko.

Pomyłka Boga?

– Mylisz się. I twój Bóg się myli – krzyczał na Mary Wagner sędzia S. Ford Clements, wymierzając jej wyrok za działalność w obronie życia dzieci nienarodzonych. Jego postawa nie jest w Kanadzie wyjątkiem. Mary przypomniała podczas wrocławskiego spotkania, że w jej kraju co czwarta kobieta w którymś momencie życia zabiła swoje nienarodzone dziecko. Kanadyjskie prawo w ogóle nie reguluje kwestii aborcji. W efekcie tego „zabieg” jest możliwy do samego końca ciąży, bez podania powodu. Nie zanosi się na poprawę. Przeciwnie, Justin Trudeau, który od listopada ubiegłego roku pełni funkcję premiera, skręca jeszcze bardziej w lewo. Jego poprzednik, Stephen Harper, był przynajmniej przeciwnikiem finansowania przez Kanadę aborcji w krajach rozwijających się. Nie przeszkodziło mu to w przekazywaniu pieniędzy organizacji Planned Parenthood, ale oficjalnie publiczne środki nie były przeznaczane na zabijanie poczętych dzieci. Trudeau nie ma nawet takich oporów. Zapowiedział już, że kwoty przekazywane przez Kanadę Funduszowi Ludnościowemu ONZ posłużą także do finansowania aborcji.