Tylko świętość można sprofanować

o. Augustyn Pelanowski

|

GN 33/2016

publikacja 13.08.2016 17:00

Najboleśniejsze rany może zadać jedynie ktoś najbliższy. Tragizm tej prawdy ujawnia się w lekcji ewangelicznej mówiącej o rozłamie, który kaleczy najbliższą rodzinę.

Tylko świętość można sprofanować

Czy Kościół przeżywa rozłam? Skoro Chrystus, najwyższe dobro i miłość wszechświata, wycierpiał taką wrogość od swoich, to czego można się z powodu tego samego Chrystusa spodziewać choćby w rodzinnym domu? Wystarczy tylko włożyć swe stopy w ślady Jezusa, by Go naśladować, a prześladowanie wybuchnie nie ze strony nieznajomych, ale tych, których darzyliśmy zaufaniem. Jest coś takiego w Ewangelii i przylgnięciu do Boga, że potrafi wywołać irracjonalną nienawiść w ukochanych osobach. Gdybyśmy próbowali znaleźć jakiś kompromis, rychło okaże się to zatratą sumienia. Drzewo dobra i zła to nie figa ani jabłoń, tylko projekt życia, w którym pod pozorami dobra przemyca się zło.

Arcybiskup Fulton J. Sheen prorokował o antychryście, że będzie pisał książki o nowej idei Boga, aby mówić ludziom to, co chcieliby usłyszeć. Będzie wynajdywał dowody psychologiczne na to, że nie istnieje wina, tylko wyparta seksualność. Będzie zawstydzał tych, którym zarzuci brak miłosierdzia do deprawatorów. Będzie powoływać się na religię, aby unicestwić szczerą wiarę. Będzie nawet mówić o Chrystusie i nazywać Go największym spośród ludzi, by wymazać ze świadomości społecznej prawdę o Jego bóstwie. Będzie znosił wszelkie rozłamy w imię powszechnej tolerancji, znosząc granice między dobrem a złem. Będzie uwielbiany i nikt nie zechce go ukrzyżować ani wrzucić do cysterny. Kłamstwo jest nie tylko do zniesienia, ale jest oczekiwane jako nowa definicja prawdy.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.