Świat budowany na Bogu

ks. Tomasz Jaklewicz

Patrząc na odlatujący papieski samolot czułem smutek, że już się skończyło. To było wielkie święto dla Polski, dla Kościoła, dla papieża.

Świat budowany na Bogu

Czas łaski, w którym mogliśmy doświadczyć piękna Kościoła.

Było kilku bohaterów tych dni. Na pierwszym miejscu wymieniłbym bohatera zbiorowego – młodzież ŚDM, która przyjechała do nas z całego świata. To oni stworzyli niepowtarzalną atmosferę tych dni. Promieniowali radością, wiarą, miłością. Pokazali, że różnorodność nie musi prowadzić do konfliktu, ale jest wzajemnym bogactwem. Byli znakiem żywego Kościoła. Pokazali, jak może wyglądać świat, jeśli jest budowany na Bogu, na Ewangelii. Podziwiałem ich, mijając w drodze na Brzegi. Musieli pokonać 15 kilometrów w ogromnym skwarze, z plecakami, śpiworami. A oni szli rozśpiewani, szczęśliwi, wytrwali. Wieczorne czuwanie na Brzegach było czymś absolutnie niezwykłym. Cudowna pogoda, zachód słońca. A po zmroku niezapomniany widok setek tysięcy świec w tej gigantycznej wspólnocie, wspólna modlitwa koronką przed Najświętszym Sakramentem. Radosny śpiew, taniec i modlitwa w absolutnej ciszy. Już po odjeździe papieża, kapitalny uwielbieniowy koncert, potem nocleg pod gołym niebem. W sektorach rozstawione były namioty z Najświętszym Sakramentem, w którym młodzież miała jeszcze siłę, aby się modlić. Jestem im wdzięczny za to świadectwo wiary.

Drugim bohaterem był oczywiście papież Franciszek. Zostawił nam słowa i gesty. Jego przesłanie do młodych było zaproszeniem do życia mocnego, czyli do wolności. Papież kilka razy pytał ich: „Co wybieracie, czy chcecie iść odważnie za Chrystusem, czy wybieracie drogę łatwizny? Czy wybieracie kanapę (obrazowy symbol ucieczki od życia) czy mocne buty? Czy chcecie być przedwczesnymi emerytami czy tymi, którzy zmieniają świat na lepsze?”. Franciszek apelował do ich wolności. Pokazywał, że możliwe są dwie drogi, że zawsze jest wybór. Ale to wybór, który jawi się jako trudniejszy, jest drogą do szczęścia. Wiara nie jest przymusem, ale zaproszeniem do drogi. Podczas spotkania z woluntariuszami papież odszedł całkowicie od tekstu oficjalnego, aby powiedzieć młodym, że mają dbać o pamięć (czyli słuchanie rodziców i dziadków, szacunek dla korzeni) i odwagę. Te dwie cechy pozwolą im iść w przyszłość z nadzieją. A ta nadzieja wybiega poza śmierć. Mówił o tym papież, gdy podczas pierwszego pojawienia się w oknie na Franciszkańskiej 3, gdy przypomniał zmarłego na raka grafika ŚDM Maćka Cieśli. Papież w jakimś stopniu dołączył Maćka do patronów tych dni.

Trzecim bohaterem byli woluntariusze, gospodarze, organizatorzy ŚDM. Młodzieżowo mówiąc, należy im się wielki szacun! Było sporo obaw, czy to się uda, czy nie będzie jakiejś katastrofy organizacyjnej lub innej. Teraz można już spokojnie powiedzieć, że Jako Polska i jako polski Kościół zdaliśmy egzamin z gościnności i otwartości. Uświadomiliśmy sobie, że nie jest z nami tak źle, jak się nam wmawia. Oczywiście nie chodzi o wpadanie w jakieś samozadowolenie, ale mamy prawo poczuć dziś dumę z Polski i polskiego Kościoła. Warto dla pełnego obrazu zauważyć, że wielu młodych Polaków budziło się z lekkim opóźnieniem. Nie zdecydowali się na udział od początku, jakoś zdezerterowali. Ale kiedy już ruszyły ŚDM, zrozumieli, że nie może ich zabraknąć w Krakowie, że tracą coś wielkiego. Z dnia na dzień przyjeżdżali do Krakowa, by choć na moment poczuć się uczestnikiem tej niezwykłej wspólnoty wiary.

Jedna z osób należąca do Komitetu Organizacyjnego ŚDM powiedziała dzisiaj, że kiedy pojawiały się trudności, przypominali sobie, że prawdziwym organizatorem tego spotkania jest Jezus Chrystus. Dzięki za to przypomnienie. Papież Franciszek zauważył na odchodne, że św. Jan Paweł II patrząc z okna w niebie na swój ukochany Kraków musi być szczęśliwy.

TAGI: