Świętość tłumu

Franciszek Kucharczak

publikacja 28.07.2016 00:00

Dla Boga ważne jest zachowanie człowieka, a nie konwenansów.

Świętość tłumu

Kręcą nosami teoretycy wiary, 
że jeżdżenie na spotkania, kongresy, dni wspólnoty itp. nie ma sensu, 
bo Bóg jest wszędzie. I że trzeba mieć mocną wiarę, siedząc w domu. W domyśle: taką wiarę, jaką my mamy – wiarę, która nie potrzebuje cudów, znaków, świadectw, no, niczego, chyba nawet Boga.

Ostatnio wyczytałem w gazecie, że Światowe Dni Młodzieży to „juwenalizm” – niezdrowy kult młodości, w który dał się wciągnąć nawet Jan Paweł II, a zaczął już Paweł VI. Że niby papieże podlizują się młodzieży i przez to trwonią autorytet Kościoła. No i że całe te ŚDM to psychologia tłumu i hołdowanie emocjom.

Cóż, można i tak, ale ja myślę, że takie podejście to swoisty „geriatryzm” – niezdrowy kult starości. Kapłani i wyznawcy tego kultu wcale nie muszą być starzy, wystarczy że przyjmują postawę zimnego recenzenta objawów wiary innych ludzi. Musi być tak, jak zawsze było (czyli jak ja lubię), w innym wypadku jest, oczywiście, źle. – Co to za wznoszenie rąk? Co to za ryki? (bo i takim zwrotem określono radosne okrzyki wznoszone przez młodzież na widok papieża) – zżymają się tacy.

Doprawdy nie wiem, jak w takim razie zrealizować wezwanie psalmisty: „wykrzykujcie Bogu radosnym głosem”, „w bęben uderzcie, w harfę słodko dźwięczącą i lirę! Dmijcie w róg!”. O wznoszeniu rąk też jest w Biblii, i o tańcu dla Pana też. To nie metafora – tak się wielbi Boga. Choć można inaczej. Nikt nikogo nie zmusza do entuzjazmu i towarzyszących temu gestów, ale nikt też nie powinien zrzędzić, gdy ktoś nie zachowuje się nobliwie, statecznie i godnie, eksponując jedynie „radość pasyjną”.

Gdy król Dawid sprowadzał Arkę Przymierza do Jerozolimy, biegł, tańcząc przed nią z takim zapałem, że obserwująca to jego żona Mikal „wzgardziła nim”. No cóż, geriatryzm jak ta lala. Ale Panu Bogu podobała się postawa Dawida, nie Mikal. Bo Bóg najwyraźniej kocha prawdziwych ludzi, a nie manekiny wymodelowane pod czyjąś wrażliwość.

To prawda, że Bóg jest wszędzie, ale to On nas stworzył z emocjami. Kto to wymyślił, że emocje są czymś złym? Kiedy ludzi dotyka Duch Święty, zazwyczaj wpadają w nastrój podobny do tego, który mieli apostołowie w dniu Pięćdziesiątnicy. „Upili się młodym winem” – mówili obserwatorzy.

Ludzie oddziałują na siebie. Nastrój jednych udziela się drugim – czy to źle? Ha, to zależy, skąd ten nastrój. Jeśli pochodzi od Ducha Świętego, to niech się udziela. Niech porwie tłumy. Bo psychologia tłumu natchnionego wiarą jest świętą psychologią. O takim tłumie, wielbiącym Boga (chyba nie bez ruchu i dźwięku?) czytamy w Apokalipsie, gdy mowa o niebie.

Wielkie zgromadzenia na Światowych Dniach Młodzieży najbardziej, śmiem twierdzić, przypominają to, co będziemy robić w niebie. Bo tam będziemy wiecznie młodzi. I wiecznie szczęśliwi Bogiem. I to będzie widać i słychać.

* * *

Równoległe ŚDM

Istnieją dwie równoległe edycje Światowych Dni Młodzieży. Jedna to ta normalna, radosna, podniosła i przynosząca Polsce błogosławieństwo. Ta druga jest nudna i marudna, jęcząca o korkach w Krakowie i okolicy, i o tym, jak Polska cierpi pod najazdem przybyszów, ile to kosztuje, kto za tym stoi, kto za to płaci i komu to służy. Celują w tym media typu „Newsweek”, NaTemat.pl, Onet oraz, oczywiście, „Gazeta Wyborcza”. Ta ostatnia bardzo się zmartwiła tym, że papież „przyjeżdża do kraju głęboko podzielonego”. „Czy papież będzie kolejnym po Obamie autorytetem, który wezwie władze do poszanowania prawa?” – zatroskał się Michał Olszewski. No nie, panie redaktorze, gazeta zmieniła strategię? To teraz Kościół już ma się nie mieszać do polityki?

Infoszlaban

Akty terroru motywowanego islamem pojawiły się w Niemczech, ale tamtejsze media, podobnie jak wcześniej we Francji i w Belgii, zaklinają rzeczywistość, twierdząc, że to przypadkowe zdarzenia. Wiadomości o tych wypadkach są tak podawane, żeby przypadkiem ktoś nie pomyślał, że ataki mają coś wspólnego z krajem pochodzenia atakujących. Gdy po zamachu w Monachium nie było jeszcze pewne, że dokonał go Irańczyk, policja wymyśliła historyjkę, z której wynikało, że zamachowiec był chory psychicznie i nagle wpadł na pomysł, żeby strzelaniem do klientów sklepu uczcić masakrę Beivika na wyspie Utoya. Gdy okazało się to nieprawdą, prawda jakoś słabo przebijała się do obiegu. Wiadomo – prawda jest niezgodna z linią multi-kulti.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.