Niech ci Bóg udowodni

Franciszek Kucharczak

|

GN 29/2016

publikacja 14.07.2016 00:00

Bóg bierze odpowiedzialność za tych, którzy mu zaufali.

Niech ci Bóg udowodni franciszek kucharczak

Jest taka prawna zasada (prawnicy potwierdzają) melior est conditio possidentis, co znaczy: lepsza jest sytuacja posiadającego. Oznacza to, że jeśli ktoś coś ma, to nie można mu tego tak po prostu wziąć, nawet jeśli to coś jest naszą własnością. Jeśli na przykład ktoś kradnie nam rower, to możemy go odebrać w bezpośredniej pogoni. Ale gdy następnego dnia zobaczę mój rower na placu sąsiada, to nie mogę wejść i go zabrać. Powinienem zgłosić to na policję, dowieść, że to moje – i wtedy rzecz odzyskać.

Pomyślałem o tej zasadzie w kontekście wątpliwości znanych mi kleryków i osób zakonnych, które na jakimś etapie przygotowania do podjęcia ostatecznej decyzji zaczęły przeżywać ciężkie rozterki. Bo jeszcze „klamka nie zapadła”. Jeszcze nie nastąpił ten błogosławiony moment, po którym nie ma odwrotu – a na tej tymczasowości chętnie żeruje kusiciel. Pokazuje, jakie wspaniałe rzeczy się straci, roztacza cudowne miraże życia w każdej innej wersji niż ta, którą akurat kuszony podjął. Wakacje te wątpliwości jeszcze podsycają, bo człowiek ma więcej okazji do podglądnięcia cudzego ogródka, a ten wakacyjny ogródek, taki grillowo-rekreacyjny, jest szczególnie atrakcyjny. I wydaje się człowiekowi, że takie jest właśnie życie, którego on się wyrzeka. Tam są same frykasy, tam nieustanne przyjemności i radości. A w tym, co wybrał, to tylko ciężki obowiązek, wymagania, zakazy, nakazy, zrzędliwy proboszcz czy inny przełożony i żadnych przyjemności. Wszystko wedle zasady „tam jest dobrze, gdzie nas nie ma”.

Bo przecież jeszcze, formalnie, może się cofnąć. W takich razach nachodzi człowieka panika i obawa, czy Bóg na pewno chciał tego właśnie, w czym jestem, a nie czego innego.

I tu, myślę, ma zastosowanie zasada przytoczona na wstępie. Jeśli człowiek w zaufaniu do Boga wybrał jakąś drogę, to ma podstawy uważać, że nie stało się to przypadkiem. Gdyby Bóg cię nie chciał tam, gdzie jesteś, miałby tysiące sposobów, żebyś tam się nie znalazł. A skoro się znalazłeś, to jesteś tam „posiadany” przez Boga. I teraz to do Boga należy udowodnienie ci, że to nie twoje miejsce – jeśli tak naprawdę jest. Masz prawo oczekiwać, że cię stamtąd wypchnie, a przynajmniej wyraźnie ci pokaże, czego chce – i wskaże dalszą drogę. Wyraźnie – bo nie są żadnym wskazaniem same wewnętrzne rozterki. To, co „się myśli”, wszelkie natrętne obawy i udręczenia, to za mało, żeby rezygnować z obranej drogi. To musi być mocny konkret, na przykład decyzja przełożonych. Ale sam, tylko na podstawie własnych myśli, nie rezygnuj. Jest taki jeden, który nie ma własnej siły i chce, żebyśmy krzywdę wyrządzili sobie sami. I kłamie, kłamie, kłamie.

Ty zaufałeś, a Bóg zaufania nie zawodzi. Przetrwaj. Niech klamka zapadnie.

* * *

Damska męskość

Jeśli tak zdecyduje federacja, na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro wystąpi dwóch brytyjskich sportowców, którzy choć urodzili się mężczyznami, wezmą udział w rywalizacji jako kobiety. Wynika to z faktu, że przed laty poddali się operacji zmiany płci. Gdyby zostali dopuszczeni, byliby to pierwsi transseksualiści w historii olimpiad. W tej sprawie w opinii publicznej już podniosły się głosy sprzeciwu. Chodzi o genetyczne uprzywilejowanie takich sportowców: ich większą masę mięśniową i objętość płuc. Krótko mówiąc: natura nie chce się poddawać politycznemu słuszniactwu. Uparcie obstaje przy tym, że mężczyzna to mężczyzna, a kobieta to kobieta. Niedobra natura. Należy ją poddać resocjalizacji, posłać na kurs tolerancji i zdelegalizować.

Lekarze normalni

Mimo trwającej w Wielkiej Brytanii propagandy na rzecz eutanazji, środowisko lekarskie w znaczącej części sprzeciwia się legalizacji tego procederu. Gdy w Brytyjskim Stowarzyszeniu Medycznym pojawiła się próba uchwalenia deklaracji o neutralności tej organizacji wobec eutanazji, dwie trzecie głosujących nie tylko opowiedziało się przeciw tej deklaracji, ale wyraziło swój sprzeciw, wskazując na potrzebę rozwijania medycyny paliatywnej. Stowarzyszenie w ciągu 13 lat już ośmiokrotnie było nakłaniane do rezygnacji ze sprzeciwu wobec uśmiercania ludzi. Nigdy się to nie udało. Ma to kluczowe znaczenie: dopóki w danym kraju lekarze sprzeciwiają się eutanazji, dopóty nie dojdzie tam do legalizacji tej zbrodni. Lekarze za życiem – dożyliśmy czasów, że to dziwi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.